Powrót Wiktora Buta do Rosji, więźnia numer jeden, to historyczny sukces Kremla, który władza teraz chętnie konsumuje. „Pan życia i śmierci” przez 14 lat był przetrzymywany w USA, gdzie odsiadywał wyrok 25 lat pozbawienia wolności. Buta wymieniono za koszykarkę Brittney Griner, w Rosji nadal jest jednak inny zakładnik – Paul Whelan, były żołnierz marines, aresztowany w 2018 r. pod zarzutem szpiegostwa.
Ataki na rosyjskie bazy
Dla Rosjan to zwycięska runda w rozgrywce z USA, bo przeciętny obywatel nauczony jest patrzeć na te bilateralne relacje w kategoriach leninowskiego „kto kogo”. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow podkreślił przy tym w wywiadzie dla dziennika „Izwiestia”, że „nie jest to bynajmniej krok w stronę rozwiązania kryzysu we wzajemnych stosunkach”. Innymi słowy, Rosja nie zamierza kapitulować i iść na strategiczną ugodę z Anglosasami.
Butem udało się przykryć porażkę: eksplozje na lotniskach wojskowych w głębi terytorium Rosji. Alarm podnieśli blogerzy i eksperci, krytykujący armię za to, że dopuściła do nalotu dronów w sąsiedztwie Riazania, Engelsa i w Kursku. Ukraina zaprzeczyła, że stoi za wybuchami w rosyjskich bazach. Stany Zjednoczone ustami sekretarza ds. bezpieczeństwa Lloyda Austina podały, że „Waszyngton nie powstrzymuje Ukrainy przed samodzielnym rozwojem rakiet dalekiego zasięgu”.
Dla armii Putina to bardzo zła wiadomość, bo oznacza, że Ukraina ma zdolność rażenia głębokiego terytorium Rosji.