Rosjanie, niestety, zdołali usprawnić swoje zaopatrzenie, co wcale nie cieszy, najlepiej byłoby bowiem, gdyby wszystkiego im brakowało. Problem polega na tym, że w warunkach stacjonarnych łatwiej jest wszystko zorganizować, zaś najeźdźcy gubią się w momencie dynamicznych działań manewrowych, kiedy organizacja zaopatrzenia dla wojsk szybko zmieniających swoje położenie jest znacznie trudniejsza. Wymaga to sporej dyscypliny i porządku, czyli dwóch rzeczy, które akurat są Rosjanom obce.
Czytaj też: Surowikin. Nowy dowódca Rosjan zwiastuje kampanię terroru
Na wschodzie bez (większych) zmian
W tym momencie najgorętszym odcinkiem pozostają okolice Bachmutu i Soledaru. Do prywatnej armii Prigożyna, zwanej „grupą Wagnera”, dołączyła niedawno 31. Brygada Desantowo-Szturmowa Gwardii z Uljanowska i to siłami tej brygady Rosjanie podjęli próbę wtargnięcia do miasta od wschodu. Nie wygląda jednak na to, aby broniące się tam ukraińskie wojska pozwoliły na sukcesy wrogich desantowców. Także w Soledarze kolejna próba wejścia do miasta została zatrzymana po ciężkich walkach na bliskim dystansie, a 7. Brygada Strzelców Zmotoryzowanych Ługańskiej Republiki Ludowej została zmuszona do wycofania się na pozycje wyjściowe.
Grupa Wagnera oraz 3. Brygada Zmechanizowana Gwardii Donieckiej Republiki Ludowej podjęły próby przełamania ukraińskiej obrony także nieco na południe od Bachmutu, ale z mizernym skutkiem. Większość z gradu pocisków rosyjskiej artylerii spada właśnie w tym rejonie, przez co miasta przypominają już morze ruin i można śmiało mówić o katastrofie humanitarnej.