Najbardziej dramatyczne skutki pogody, jakiej najstarsi ludzie nie pamiętają, odczuwają mieszkańcy stanów w regionie Wielkich Jezior, zwłaszcza Nowy Jork i Ohio.
Czytaj też: Co się dzieje z pogodą i czy da się ją przewidzieć?
Pogoda, która niesie śmierć
W hrabstwie Niagara w stanie Nowy Jork 27-letni mężczyzna zatruł się tlenkiem węgla, bo zalegający pod jego domem śnieg zablokował wylot gazu z grzejnika. W Wisconsin kobieta utonęła, gdy załamał się lód pokrywający rzekę, po którym przechodziła. W Ohio zginął pracownik lokalnego dostawcy elektryczności, usuwający awarię i porażony prądem. W Vermont mieszkańca zabiło przewrócone przez wichurę drzewo. Część śmiertelnych statystyk to ofiary wypadków drogowych, do których dochodzi z powodu oblodzenia ulic i szos oraz fatalnej widoczności.
Zgony przypisywane kataklizmowi zanotowano w 12 stanach: Colorado, Illinois, Kansas, Kentucky, Michigan, Missouri, Nebraska, Nowy Jork, Oklahoma, Tennessee i Wisconsin. Nienormalne zimno panuje także na południu, nawet w Teksasie, gdzie najbardziej marzną tysiące imigrantów z Ameryki Środkowej, oczekujących w kolejkach na granicy z Meksykiem. W Jackson (Missisipi) tysiące ludzi zostało bez bieżącej wody w wyniku pęknięcia rur wodociągowych. Do 60 proc. populacji USA władze skierowały różnego rodzaju apele z ostrzeżeniami na temat ekstremalnych warunków pogodowych.
Ameryka nie nadąża z usuwaniem śniegu
W Buffalo (Nowy Jork) spadło prawie półtora metra śniegu, w wielu miejscach zasypał on samochody, w niektórych znaleziono zamarznięte ciała kierowców. W mieście tym i w całym hrabstwie Erie, w którym jest położone, zanotowano 33 zgony związane ze śnieżycą, a więc około połowy wszystkich przypadków w kraju. Ekipy ratunkowe w Buffalo odkopują teraz kolejne zakopane w śniegu samochody, więc liczba ofiar może się okazać większa. Miejscowe władze ostrzegały, żeby nie wychodzić z domu i nie jeździć autami z powodu niebezpiecznych warunków, ale wielu ludzi ryzykowało wyjazd na zakupy żywności i innych niezbędnych artykułów. Przedsiębiorstwa odśnieżania dróg nie nadążają z usuwaniem śniegu, a często ciężarówki z pługami same utykają w zaspach.
W czasie świątecznego weekendu prawie 1,7 mln odbiorców z powodu mrozu i zamieci było pozbawionych elektryczności. W większości przywrócono dostawy, chociaż na wschodnim wybrzeżu w 150 tys. domów wciąż brakowało ogrzewania i światła. W stanach Nowy Jork, Ohio i Wisconsin temperatury we wtorek utrzymywały się w granicach od –25 do –30 st. C.
W odpowiedzi na apel gubernator stanu Nowy Jork Kathy Hochul prezydent Joe Biden ogłosił deklarację o pomocy rządu federalnego w usuwaniu skutków kataklizmu.
Czytaj też: Ameryka zamarzła
Po śnieżycach powodzie?
Śnieżyce i mrozy spowodowały ogromne zakłócenia w ruchu lotniczym, psując świąteczne wakacje milionom Amerykanów. W zeszłym tygodniu odwołano tysiące lotów, a w poniedziałek i wtorek jeszcze kilka tysięcy. Setki tysięcy ludzi koczuje na lotniskach, mnożą się przypadki zaginięcia bagażu. Większość odwołanych lotów spotkało klientów linii Southwest Airlines, które na domiar złego nie odpowiadają na telefony, tłumacząc, że brakuje im personelu.
W poniedziałek 26 grudnia – który w USA nie jest już świętem, chociaż w tym roku administracja federalna i wiele firm prywatnych dało pracownikom dzień wolny – dziesiątki tysięcy ludzi nie mogło wrócić do pracy. Podróżując na dłuższych dystansach, Amerykanie muszą polegać głównie na transporcie lotniczym, bo sieć kolejowa, kiedyś pokrywająca przynajmniej najgęściej zaludnione stany wschodniej części kraju, jest nie dość rozwinięta w porównaniu z Europą.
Meteorologowie ostrzegają, że nadmiar śniegu może wywołać kolejną katastrofę, kiedy temperatury się podniosą – wielu regionom zagrożą powodzie.
Czytaj też: Zima zła, czyli powrót do normalności