Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Prigożyn i Szojgu zwalczają się nawzajem. Putin pozwala. Taki jest plan

Jewgienij Prigożyn, zwany „kucharzem Putina”, właściciel Grypy Wagnera Jewgienij Prigożyn, zwany „kucharzem Putina”, właściciel Grypy Wagnera Mikhail Metzel / TASS / Forum
Wagnerowcy walczą na froncie, a ich szef Jewgienij Prigożyn ściera się z Siergiejem Szojgu. Obaj wiedzą, że wojna oznacza przetasowania w elicie władzy. Stawką w grze są przywileje w kręgu zaufanych Putina.

W Sołedarze trwają ciężkie walki. Niewykluczone, że ukraińska armia go straci, co pozwoli Rosjanom okrążyć oddalony o kilkanaście kilometrów Bachmut, a docelowo zabezpieczyć granicę administracyjną obwodu donieckiego. Doniesienia są jednak sprzeczne; jeszcze we wtorek Hanna Malar, wiceszefowa resortu obrony Ukrainy, zapewniała, że wojska nieprzerwanie bronią miasta, a już przed północą Jewgienij Prigożyn oświadczył, że jednostki Grupy Wagnera przejęły cały Sołedar.

Putin potrzebuje sukcesu

Zdaniem brytyjskiego wywiadu szturm na miasto ma znaczenie także ze względu na prawie 200-kilometrowy system tuneli w opuszczonej kopalni soli. W 2014 r. sól wydobywano tu na skalę przemysłową, a w innej części, jeszcze w czasach radzieckich, składowano broń i amunicję. Poza tym kontrola nad podziemnymi korytarzami usprawniłaby infiltrację za liniami przeciwnika.

Sołedar ma być dla Rosjan sukcesem. Zbliża się wszak pierwsza rocznica „specoperacji”, a lista poniżających porażek drugiej armii świata stale się wydłuża. Skuteczna ofensywa pozwoliłaby Putinowi ogłosić „realizację celu”, czyli przejęcie kontroli nad Donbasem. A potem w razie potrzeby zamrozić działania na froncie i zaproponować rozmowy pokojowe, ewentualnie ogłosić nową mobilizację i kontynuować natarcie.

Ten sukces chce zapewnić Putinowi Jewgienij Prigożyn, szef Grupy Wagnera. Dlatego robi wszystko, żeby żadna inna formacja nie przypisała sobie zasług w Sołedarze. „W mediach społecznościowych rozpowszechniane są fałszywe informacje, jakoby w zdobyciu Sołedaru brały udział różne jednostki wojskowe. Chciałbym podkreślić, że miasto przejmują wyłącznie jednostki Wagnera” – czytamy na stronie agencji Concord, służb prasowych Prigożyna.

Czytaj też: Najemnicy Kremla sieją postrach na świecie

Prigożyn kontra Szojgu

„Kucharz Putina”, jak Prigożyn bywa nazywany, walczy o podbudowanie reputacji swoich najemników jako skutecznej siły bojowej. W ostatnich tygodniach ponosili ciężkie straty, pod Sołedarem też walczą „lekkomyślnie” i nie liczą się z ofiarami. „Grupy szturmowe są niszczone jedna po drugiej w walkach kontaktowych na krótkim dystansie, ale nadal atakują i wprowadzają rezerwy” – ocenia Jurij Butusow, redaktor naczelny ukraińskiego portalu Cenzor.net.

Wagnerowcy walczą na froncie, a Prigożyn ściera się z ministrem obrony Siergiejem Szojgu. Szef najemników aspiruje do awansu w hierarchii „wybraństwa”, więc bezpośrednio zagraża pozycji ministra. Obaj też wiedzą, że wojna oznacza przetasowania w elicie władzy, a stawką w grze są przywileje w kręgu zaufanych Putina. Szojgu nie chce się nimi dzielić, Prigożyn jest zdesperowany. Próbuje wyrąbać sobie drogę do serca i umysłu Putina, a przy okazji także do jego kieszeni. Jak szacuje John Kirby, koordynator ds. komunikacji strategicznej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu, Grupa Wagnera wydaje ok. 100 mln dol. miesięcznie na swoją działalność w Ukrainie.

Skazańcy do walki

Obaj mają swoich sojuszników – Prigożyn Ramzana Kadyrowa, Szojgu generałów i służby wojskowe. Putin pozwala im się wzajemnie zwalczać i z premedytacją nie opowiada się po żadnej ze stron. Nie dymisjonuje zażarcie krytykowanego ministra i pozwolił zrekrutować kryminalistów do prywatnej armii Prigożyna. Jak twierdzi Olga Romanowa, szefowa Fundacji „Siedząca Rosja”, może chodzić nawet o kilkadziesiąt tysięcy osadzonych. W grudniu Rada Bezpieczeństwa Narodowego USA podała, że spośród 50 tys. wagnerowców nawet ok. 40 tys. stanowią skazańcy.

Pierwsi z nich zostali właśnie ułaskawieni. „Każdy dostał, co chciał. Państwo obrońców, wy pieniądze, sławę i wolność” – mówił w ostatni poniedziałek Prigożyn do rekrutów, którzy odbyli zakontraktowane pół roku służby. Dziennikarze portalu Nastojaszczije Wriemia zidentyfikowali wśród nich kilku znanych przestępców, m.in. Anatolija Salmina, skazanego za morderstwo i wielokrotne kradzieże, handlarza narkotyków Dmitrija Karawajczyka z wyrokiem 17 lat więzienia i Dmitrija Karjagina, który zabił swoją babcię dla pieniędzy.

Reporterzy o sprawę ułaskawień dopytywali rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa. W odpowiedzi przypomniał jedynie, że ułaskawia wyłącznie dekret prezydencki. Nic takiego nie figuruje jednak w bazie aktów prawnych popisanych przez głowę państwa. Dokumenty najwyraźniej są więc tajne. I prawnie wątpliwe. Ewa Mierkaczewa, członkini Rady Praw Człowieka, informowała w poniedziałek agencję RIA Nowosti, że odpowiednie akty Putin podpisał jeszcze w lipcu, a ponieważ zawierają informacje o uczestnikach operacji wojskowych, musiały być objęte tajemnicą państwową.

Czytaj też: Wojna oczami rosyjskiej propagandy

Putin lawiruje i korzysta

Putin tymczasem sprawnie lawiruje i pozwala się zwalczać rywalizującym frakcjom. Przemilcza krytykę armii i zaprzyjaźnionego ministra obrony, ale go nie dymisjonuje. Gdy tylko Prigożyn i Kadyrow czują, że zyskali przewagę – wzmacnia generalicję. Kilka dni temu wrócił do łask m.in. gen. płk Aleksandr Lapin, zdymisjonowany w październiku za odwrót z Charkowa. Putin awansował go na stanowisko szefa sztabu wojsk lądowych.

Powrót Lapina ma ważny wydźwięk polityczny – Putin ostentacyjnie zignorował Prigożyna i Kadyrowa, krytyków armii, i poparł frakcję generalską. Abbas Galiamow, analityk polityczny, niegdyś autor przemówień prezydenta, jest pewien, że Putin ręcznie steruje systemem i nie pozwala, żeby jakakolwiek grupa wpływu wybiła się nadmiernie ponad inne. Szojgu wszak najchętniej przejąłby kontrolę nad wszystkimi prywatnymi firmami wojskowymi, tymczasem wyrosła mu pod nosem nowa siła zbrojna, prywatna i wyjęta spod prawa.

Dla Putina to wygodne rozwiązanie. A znając jego upodobania do historycznych analogii, uzna wagnerowców za współczesną opriczninę (formację Iwana Groźnego do zwalczania rywali i wzmacniania władzy carskiej), jak na łamach „Nowej Gaziety. Europa” przekonywał w listopadzie Leonid Gozman. Będą więc siłą przeznaczoną do eliminowania wrogów reżimu – i zewnętrznych, i wewnętrznych – podlegającą bezpośrednio głowie państwa i prowadzącą na jego rozkaz rozmaite nielegalne operacje. Niekoniecznie od razu przeciw opozycji, bo od tego Putin ma osobne służby.

Czytaj też: Rosyjski Goliat i ukraiński Dawid jednoręki

Oligarchowie nie śpią spokojnie

Wagnerowcy mogą być zatem młotem na czarownice. Czyli na kogo? Coraz wyraźniej ciążą Kremlowi oligarchowie. Prigożyn to wyczuwa; już podczas jesiennej mobilizacji proponował rekrutować do armii także dzieci najbogatszych Rosjan, a deputowanym do Dumy oferował wyjazd na front razem z jego najemnikami. „Tam przyniosą ojczyźnie pożytek” – obwieścił na swojej stronie.

Z kolei w czasie pogrzebu jednego z wagnerowców w grudniu wzywał do konfiskaty luksusowych dóbr należących do elit, które ignorują wojnę w Ukrainie albo jej nie popierają. Prigożyn mówi językiem Putina, który straszył niedawno oligarchów, twierdząc, że „sączą pieniądze z zagranicy i nie mają żadnych związków z krajem, stanowią więc zagrożenie dla Rosji”.

Czytaj też: Seria tajemniczych zgonów rosyjskich oligarchów. Za dużo wiedzieli?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną