Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Kard. George Pell. Jego śmierć nie kończy sprawy nadużyć w Kościele

Kard. George Pell, zdjęcie z 2022 r. Kard. George Pell, zdjęcie z 2022 r. Guglielmo Mangiapane / Forum
Dramat sądowy kard. Pella przykuł uwagę mediów światowych, bo podsądny był najwyższym rangą dostojnikiem największej konfesji chrześcijańskiej. Sprawa podzieliła Australię i świat katolicki.

Śmierć australijskiego kardynała George′a Pella nie kończy sprawy nadużyć seksualnych, jakich miał się dopuścić, gdy w latach 90. był arcybiskupem Melbourne. Ojciec jednej z domniemanych ofiar przestępstwa – syn już nie żyje – wytoczył cywilny proces Pellowi i arcybiskupstwu jeszcze przed śmiercią kardynała. Wstąpienie na drogę sądową uzasadnił uszczerbkiem na swym zdrowiu psychicznym, jaki poniósł, gdy zapoznał się z relacją syna o sprawie.

Pell zmarł w szpitalu w Rzymie wskutek komplikacji kardiologicznych po udanej operacji stawu biodrowego. Kardynał miał 81 lat. Był najbardziej znanym w świecie przedstawicielem Kościoła rzymskokatolickiego w Australii. Wróżono mu w młodości karierę sportowca, ale ostatecznie wybrał zawód księdza. Mianowany kardynałem pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II, kontynuował karierę w Watykanie jako współpracownik papieża Franciszka. Doradzał mu, jak postawić na nogi finanse kościelne.

George Pell podzielił świat katolicki

Karierę przerwały oskarżenia o przestępstwo seksualne popełnione na dwóch nastoletnich chórzystach kościelnych. Kardynał od początku zaprzeczał oskarżeniom. Nazwał je haniebnymi bzdurami. Uważał, że rzeczywistym powodem jego kłopotów z wymiarem sprawiedliwości były jego konserwatywne poglądy. Był przeciwnikiem legalnej aborcji, małżeństw homoseksualnych i liberalizacji celibatu katolickich duchownych.

Dramat sądowy przykuł uwagę mediów światowych, bo podsądny był najwyższym rangą dostojnikiem największej konfesji chrześcijańskiej, a sam przedstawiał się jako obrońca tradycyjnych wartości wyznawanych przez chrześcijan. Tak zresztą postrzegała go część australijskich katolików i mediów kościelnych. Były premier australijski Tony Abbott, z wyznania katolik, nie wahał się nazwać Pella po jego śmierci świętym naszych czasów, a ciąganie go po sądach rodzajem ukrzyżowania.

Sprawa kardynała podzieliła Australię i świat katolicki. Ostatecznie Sąd Najwyższy Australii oczyścił Pella z zarzutów i unieważnił wymierzoną mu karę sześciu lat więzienia. Kardynał odsiedział trzynaście miesięcy. Czas spędzony w więzieniu porównał do studiów w seminarium duchownym, podczas których klerycy spędzają pewien czas na modlitwie w izolacji. Miał na myśli tryb odbywania kary w pojedynczej celi, nakazany przez władze więzienne w trosce o bezpieczeństwo kardynała.

To nie koniec walki z pedofilią w Kościele

Drastyczny finał sprawy Pella – surowy i unieważniony w końcu wyrok wydany na sędziwego notabla – odbił się równie szerokim echem jak wysunięte przeciwko niemu oskarżenia. Z dokumentacji zebranej w związku z nimi wynika, że choć kardynał był z jednej strony prekursorem polityki zera tolerancji dla pedofilii w Kościele, to z drugiej sam nie uniknął kompromitujących tę politykę zarzutów.

Uchylenie wyroku oznaczało przede wszystkim, że w najwyższej instancji sądowej uznano, iż dowody przestępstwa nie były dostatecznie mocne. Można w tym widzieć godny szacunku przykład niezależności i profesjonalizmu sędziów najwyższego szczebla.

Natomiast sama sprawa posłuży konserwatystom w Kościele i na prawicy do kampanii dyskredytujących słuszne zabiegi o ujawnienie pełnej prawdy o przestępstwach seksualnych z udziałem księży katolickich, kościelnym mechanizmie ich tuszowania i unikania naprawienia szkód wyrządzonych ofiarom. Bo z tego, że kard. Pell ostatecznie został oczyszczony z zarzutów, nie wynika, iż zarzuty przeciwko innym dostojnikom kościelnym i księżom są bezpodstawne.

Czytaj też: Kościół nie chce wziąć odpowiedzialności za pedofilię

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną