Śmierć australijskiego kardynała George′a Pella nie kończy sprawy nadużyć seksualnych, jakich miał się dopuścić, gdy w latach 90. był arcybiskupem Melbourne. Ojciec jednej z domniemanych ofiar przestępstwa – syn już nie żyje – wytoczył cywilny proces Pellowi i arcybiskupstwu jeszcze przed śmiercią kardynała. Wstąpienie na drogę sądową uzasadnił uszczerbkiem na swym zdrowiu psychicznym, jaki poniósł, gdy zapoznał się z relacją syna o sprawie.
Pell zmarł w szpitalu w Rzymie wskutek komplikacji kardiologicznych po udanej operacji stawu biodrowego. Kardynał miał 81 lat. Był najbardziej znanym w świecie przedstawicielem Kościoła rzymskokatolickiego w Australii. Wróżono mu w młodości karierę sportowca, ale ostatecznie wybrał zawód księdza. Mianowany kardynałem pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II, kontynuował karierę w Watykanie jako współpracownik papieża Franciszka. Doradzał mu, jak postawić na nogi finanse kościelne.
George Pell podzielił świat katolicki
Karierę przerwały oskarżenia o przestępstwo seksualne popełnione na dwóch nastoletnich chórzystach kościelnych. Kardynał od początku zaprzeczał oskarżeniom. Nazwał je haniebnymi bzdurami. Uważał, że rzeczywistym powodem jego kłopotów z wymiarem sprawiedliwości były jego konserwatywne poglądy. Był przeciwnikiem legalnej aborcji, małżeństw homoseksualnych i liberalizacji celibatu katolickich duchownych.