O rosyjskim zaangażowaniu w działania terrorystyczne w Hiszpanii napisał w poniedziałek „New York Times”. Powołując się na amerykańskie i europejskie źródła wywiadowcze, dziennik donosi, że za zamachami pod koniec listopada i na początku grudnia stali członkowie Rosyjskiego Ruchu Imperialnego, znanego bardziej pod anglojęzycznym akronimem RIM. To ultranacjonalistyczna organizacja powiązana z Kremlem, szerząca poglądy rasistowskie i ksenofobiczne. Opowiada m.in. o supremacji białego człowieka, domaga się przywrócenia monarchii w Rosji, odtworzenia jej imperialnych granic i stref wpływów. Jest też związana z Cerkwią i krytykuje wszelkie ruchy modernistyczne w chrześcijaństwie. Powstała w 2002 r. w Petersburgu. Merem był wówczas Władimir Putin, tam urodził się i stawiał pierwsze kroki w biznesie także Jewgienij Prigożyn, założyciel Grupy Wagnera, która odgrywa istotną rolę w Ukrainie.
Kreml ma swoich podwykonawców
Amerykański wywiad ustalił, że członkowie RIM byli pomysłodawcami rozesłania późną jesienią 2022 r. sześciu paczek z materiałami wybuchowymi do budynków rządowych w Hiszpanii, w tym do rezydencji premiera Pedro Sáncheza, pełniącej funkcję jego oficjalnego biura. Koperty trafiły prócz tego do ambasad USA i Ukrainy – ta druga wybuchła, raniąc urzędnika w palec. Zamachowcy próbowali uderzyć w siedzibę firmy zbrojeniowej Instalaza, produkującej m.in. amunicję wysyłaną do Ukrainy, oraz Centrum Satelitarnego Unii Europejskiej na obrzeżach Madrytu.
Eksperci i hiszpański rząd od razu wskazali na rosyjskie tropy. Cele ataków świadczyły o tym, że ktokolwiek za nimi stał, próbował osłabić polityczne i społeczne poparcie Hiszpanów dla walczącej Ukrainy.
Teraz już wiadomo, jak wyglądał proces przygotowania tych uderzeń. „New York Times” cytuje Fionę Hill, amerykańską ekspertkę od Rosji, która twierdzi, że bezpośredni udział Kremla nie jest wykluczony i chodziło o testowanie zdolności europejskich rządów do szybkiego reagowania na ewentualne zagrożenia terrorystyczne. GRU nie prowadzi takich działań sama – ma do tego podwykonawców, jak RIM czy wspomniana Grupa Wagnera. Ci z kolei rozwijają sieć kontaktów z ekstremistycznymi organizacjami w całej Europie, które pomagają wskazywać słabe ogniwa infrastruktury w dowolnym miejscu kontynentu. Ostatecznie to często lokalni partnerzy dokonują aktów przemocy. W sprawie RIM pojawia się zaś Polska.
Czytaj też: Najemnicy Kremla sieją postrach na świecie
Tropy prowadzą do Polski
Według departamentu stanu USA trzej najważniejsi ludzie w strukturach ruchu to jego założyciel Stanisław Worobiew, Denis Gariew oraz Nikołaj Truszałow, odpowiedzialny za działania poza granicami Rosji. Organizacja trafiła na listę sankcji departamentu skarbu, indywidualnie występują też na niej trzej inni mężczyźni związani z RIM. Wśród nich Anton Thulin, Szwed oskarżony o przeprowadzenie ataku na synagogę w Gothenburgu w 2017 r. oraz „stałą działalność terrorystyczną”. Pozostali zostali zidentyfikowani jako emisariusze, wysyłani przez RIM do różnych krajów europejskich i USA w celu nawiązania kontaktów z miejscowymi grupami ekstremistycznymi. Jeśli przyjąć, że Amerykanie dysponują właściwym schematem instytucjonalnym RIM, wszyscy trzej musieli działać na zlecenie Truszałowa. Który, jak się okazuje, bywa też rozmówcą... polskich monarchistów.
Przeprowadzony w języku angielskim wywiad z nim można znaleźć na stronie Organizacji Monarchistów Polskich. Truszałow wygłasza podstawowe tezy na temat ideologii RIM, krytykuje reformy kościelne, narzeka na coraz słabszą pozycję zwolenników monarchii w Europie. Nie zgadza się z Aleksandrem Duginem, filozofem Kremla czasów putinowskich – jemu nie pasuje pomysł, by tworzyć imperium euroazjatyckie, bo „nie uważa Euroazjatów za przyjaciół”. Nie przeszkadza mu to jednak w rozwijaniu kontaktów z organizacjami skrajnej prawicy w Japonii i Tajlandii, czym zresztą chwali się przed Polakami.
Organizacja Monarchistów Polskich to instytucja o niewielkiej sprawczości w ekosystemie rodzimej prawicy, ale w niektórych kręgach popularna. Związki z RIM mają też znacznie ważniejsze organizacje na polskiej prawicy. Jak poinformował w 2020 r. Marcin Ludwik Rey, badacz rosyjskich wpływów poza granicami Rosji, w 2014 r. z wizytą do centrum treningowego RIM w Moskwie pojechało dwóch małopolskich działaczy Młodzieży Wszechpolskiej. Już wtedy było wiadomo, że RIM brał udział w inwazji na Krym. Znany był też manifest ideologiczny organizacji, pochwalający putinowskie dążenia do odtworzenia granic Imperium Rosyjskiego i legitymizujący aneksję Ukrainy, ale też innych terytoriów znajdujących się dawniej pod panowaniem Moskwy – w tym, oczywiście, części ziem polskich.
Czytaj też: Prorosyjskie sympatie wiceministra Andruszkiewicza
Rosyjska oferta dla Europejczyków
Trudno ocenić skalę zażyłości między polskimi narodowcami a rosyjskimi imperialistami, ale wiadomo, że są to relacje towarzyskie i instytucjonalne. Rosja rozwija je w wielu krajach Europy, a Hiszpania jest tego doskonałym przykładem. W 2020 r. śledczy zajmujący się procesem w sprawie katalońskiego referendum z 2017 r. ujawnili, że ówczesny szef władz regionu i przywódca ruchu niepodległościowego Carles Puigdemont otrzymał ofertę pomocy militarnej i finansowej ze strony Rosjan. Złożył mu ją Nikołaj Sadownikow, biznesmen podróżujący po świecie jako emisariusz rosyjskiego rządu. Źródła w amerykańskim wywiadzie określają go mianem „aktora dyplomacji równoległej”, a Sadownikow przed inwazją na Ukrainę regularnie towarzyszył w podróżach szefowi MSZ Siergiejowi Ławrowowi. Oferta, którą złożył Katalończykom, była imponująca: 10 tys. najemników wysłanych do walki o niepodległość, a potem pomoc na łączną kwotę 500 mld dol. Spotykał się też z innymi politykami, zapewniając, że kontakty z nim nigdy nie wyjdą na jaw.
Obrazu rosyjskiej infiltracji Hiszpanii dopełniają syndykaty kryminalne, które od lat coraz lepiej czują się na Costa del Sol. Stolicą ich działań jest Marbella, luksusowy kurort pełen obcokrajowców, zamieniający się w mafijne centrum konferencyjne. To tam spotykają się bossowie rosyjskich gangów, zwłaszcza teraz, gdy podróżowanie po Europie jest dla nich trudniejsze. Hiszpanie próbują walczyć z rosyjską przestępczością zorganizowaną, jednak często mają za małe zasoby lub ich operacje kończą się fiaskiem z powodu wycieku informacji. Nie ulega wątpliwości, że Moskwa rozpycha się na południu Europy. To powinien być sygnał ostrzegawczy również dla polskich władz – bo Rosjanie, jak widać, już tu są.
Czytaj też: Europa nie dla Rosjan? „Jeżdżą na wakacje, jakby nic się nie stało”