Na wyczerpanie
Rzeźnik z Kremla zapłacił wielką cenę i nie zyskał prawie nic. Na co więc liczy teraz Putin?
JACEK ŻAKOWSKI: – Jak ta wojna się skończy?
ROMAN KUŹNIAR: – Tego nie wie nikt. Ona w ogóle nie powinna się była wydarzyć.
Kiedy zmienia się układ sił między potęgami – a zmienia się od dwóch dekad, bo Zachód relatywnie słabnie – to w końcu wybucha wojna.
To jest taki przypadek. Ale skoro to jest wojna z wyboru, to powinna być starannie przemyślana i przygotowana.
Była przemyślana starannie, ale – jak się okazało – błędnie. Była starannie przygotowana ideologicznie, ale panslawizm Dunina nikogo nie przekonał. Militarnie wydawała się prosta, bo na papierze przewaga była gigantyczna.
Czyli, jak większość wojen, wybuchła przez błędne kalkulacje. Swoje sztandarowe dzieło, „O wojnie”, Clausewitz zaczyna przecież od tezy, że żadna wojna nie powinna wybuchnąć, gdyby ludzie działali rozumnie i wcześniej zadali sobie pytanie, co mogą dzięki niej osiągnąć. Rzeźnik z Kremla mógł dzięki tej wojnie bardzo niewiele zyskać za bardzo dużą cenę. Teraz widać, że za cenę jeszcze większą, niż się wydawało, zyskuje prawie nic, a traci niewyobrażalnie dużo. W tym sensie poległ już na początku.
Skąd pan wie, że poległ?
Bo widać, że nie osiągnie podstawowych clausewitzowskich celów – nie może pobić armii przeciwnika, nie umie zająć jego terytorium i zwłaszcza nie odbierze Ukraińcom wiary, że opór może być skuteczny. Być może terytorialnie jeszcze trochę zyska, a może trochę straci, ale jest pewne, że cena trwania tej wojny będzie dla niego rosła.
Przed nami wielka rosyjska ofensywa półmilionowej armii.
Tak się mówi. Ale to może też być armia mająca zatrzymać ukraińską kontrofensywę.
Zachód nie spieszy się z czołgami, bo nie wierzy w wielką rosyjską ofensywę na Kijów?