Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Skandalista Silvio Berlusconi przemówił jak Putin. Rząd Meloni trzeszczy w szwach

Skandalista Silvio Berlusconi i premierka Giorgia Meloni Skandalista Silvio Berlusconi i premierka Giorgia Meloni Yara Nardi / Reuters / Forum
Były premier znów wyłożył światu swoje poglądy na temat wydarzeń w Ukrainie: o wybuch konfliktu obwinia Wołodymyra Zełenskiego. Cierpliwość do niego traci nawet Giorgia Meloni.

Nastawienie włoskiej prasy do wojny nie pozostawia szerokiego pola do interpretacji. Środowa okładka dziennika „La Stampa” była żółto-niebieska, dwa dni wcześniej „La Repubblica” w tym samym miejscu umieściła zdjęcie ukraińskiego prezydenta i wymowny tytuł: „Włosi, nie zostawiajcie nas”. Kontekst jest oczywiście ważny, bo kilka dni przed pierwszą rocznicą rosyjskiej napaści do Kijowa z wizytą udała się premier Giorgia Meloni. Słowa Zełenskiego mocno kontrastują z tym, co wypluwa z siebie lokalna klasa polityczna. Na czele z Silvio Berlusconim, jej wiecznym protagonistą.

Czytaj też: Włochy. Dwa kraje w jednym

Co Zełenski musi wysłać Berlusconiemu

Niedawno były premier, znany pod tyleż nobilitującym, co często używanym już sarkastycznie przydomkiem Il Cavaliere, znów trafił na pierwsze strony gazet z powodu swojej opinii na temat wojny. Stwierdził, że gdyby był teraz szefem rządu, nigdy by się z Zełenskim nie spotkał, obwinia go o militarną eskalację. Wystarczyło, twierdzi Berlusconi, zostawić w spokoju dwie republiki (ługańską i doniecką), a starcia by nie było. Jak dodał, wojna jest z gruntu zła, więc jak najszybciej trzeba rozpocząć rozmowy o pokoju.

Ukraiński prezydent doniesienia z Włoch przyjął ze spokojem, w rozmowie z „La Repubblica” pozwolił sobie nawet na żart, że Berlusconiego nie zna osobiście i może powinien wysłać mu coś w prezencie, żeby zmienić jego zdanie. To nawiązanie do gafy sprzed kilku miesięcy: Berlusconi w czasie negocjacji koalicyjnych z Ligą i Braćmi Włochami został nagrany, gdy wspominał dzień, w którym wysłał Putinowi zgrzewkę wina musującego Lambrusco. Już w trakcie kampanii wyborczej na antenie telewizji Rai otwarcie powtarzał rosyjską propagandę, opowiadając historie o rosyjskojęzycznych obywatelach Ukrainy prześladowanych i zabijanych przez władze w Kijowie.

Zełenski, maglowany przez włoskich dziennikarzy, odpowiadał spokojnie; nie zmartwiły go nawet badania, z których wynika, że 49 proc. Włochów nie popiera wysyłania pomocy do Ukrainy. Jak ocenił, nie musi to oznaczać, że 51 proc. identyfikuje się z poglądami Putina. Obiecał czytelnikom „La Repubblica”, że wojna skończy się niebawem, i podkreślił, że obecność Włoch w prokijowskiej koalicji jest dla niego niezwykle ważna.

Czytaj też: Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie Ukraina

Meloni traci cierpliwość

Gdy w Kijowie pojawiła się Meloni, wyraźnie wzruszona skalą zniszczeń i destrukcji, narracja zaostrzyła się z obu stron. Zełenski atakował Berlusconiego, mówiąc, że nie ma pojęcia, co to oznacza, gdy bombardują ci dom i mordują krewnych.

Cierpliwość wobec nieprzewidywalnego koalicjanta straciła też Meloni, która narzeka, że podkopuje jej autorytet. Sam zainteresowany nie pozostał im dłużny: przypomniał, że musiał ewakuować się z domu z powodu bombardowań w trakcie II wojny światowej. Po raz kolejny wyraził też swoją graniczącą z pogardą dezaprobatę wobec ukraińskiego prezydenta, mówiąc, że popełnia błąd, nie zasiadając do negocjacji pokojowych.

W obronie Berlusconiego natychmiast stanęła Moskwa. Rzeczniczka prasowa MSZ Maria Zacharowa pochwaliła go za odwagę, natomiast Zełenskiego wezwała „do wyjścia z bunkra i skonfrontowania się z rzeczywistością”.

W kraju słowa Il Cavaliere wywołały niemałe trzęsieni ziemi. W koalicji rządzącej trzeszczy, a linię sporu wytycza właśnie skala zaangażowania w pomoc Ukrainie. Meloni skraca się lont: w Kijowie wielokrotnie podkreślała, że Włochy pod jej rządami są i będą częścią euroatlantyckiej wspólnoty. Przypomniała, wywołana przez Berlusconiego do tablicy, że od zgody na zaangażowanie w konflikt po stronie Kijowa zaczęły się ubiegłoroczne negocjacje koalicyjne – ten temat był, jak mówi, najważniejszy, i bez zgody w tej kwestii nie mogło być zgody nigdzie indziej. Jak dodała, żadne z ugrupowań w koalicji nie złamało dotąd tej obietnicy.

Czytaj też: Cudu nie było. Skrajna prawica przejmuje władzę we Włoszech

Włoski spór o Ukrainę

W praktyce sytuacja w obozie rządzącym jest znacznie bardziej skomplikowana. Nieoficjalnie, jak donoszą „La Stampa” i „Corriere della Sera”, Bracia Włosi są wściekli na Berlusconiego, ale i upatrują szansy w jego słowach. W obliczu wojennego symetryzmu Forza Italia i jawnych związków z Putinem Matteo Salviniego i jego Ligi to właśnie Bracia stają się – jak to określił Francesco Olivo z „La Stampy” – „kotwicą Włoch na Zachodzie”. W oczach zagranicznych sojuszników Meloni urasta do rangi jedynego wiarygodnego partnera. Choć całkowicie przypadkowe, dla Braci Włoskich to nie byle osiągnięcie. Wciąż bowiem zmagają się z łatką partii postfaszystowskiej, centrolewicowa Partia Demokratyczna usiłowała zdyskredytować ich w oczach zwłaszcza Waszyngtonu i Brukseli, a Meloni budziła lęk na unijnych salonach. Teraz, na tle kontrowersyjnych koalicjantów, Bracia Włosi są w Rzymie nie tyle najlepszymi, ile wręcz jedynymi kandydatami do rozmów o strategii Zachodu wobec Ukrainy.

Nie wiadomo jednak, na ile sama koalicja jest stabilna. Meloni narzeka na Berlusconiego, z kolei działacze Forza Italia skarżą się, że nie broniła go w Kijowie. Konflikt narasta też wokół skali zaangażowania w pomoc militarną. Do tej pory czerwoną linię stanowiło przekazanie myśliwców, co kategorycznie wykluczał wicepremier i szef MSZ, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani z Forza Italia. Meloni do tej pory się z nim zgadzała, ale u Zełenskiego zaczęła zmiękczać stanowisko. Powiedziała, że choć „w tym momencie nie ma na stole oferty myśliwców, to każda broń wysłana państwu, które się broni, jest defensywna”. Polityków Forza Italia słowa te wpędziły w dyskomfort, podobnie jak działaczy Ligi. Ludzie Salviniego najmniej chętnie godzą się na dostawy broni, nie podoba im się też, że Meloni zaczyna dyscyplinować partnerów publicznie. Ta z kolei coraz mocniej angażuje się w politykę zagraniczną, mówiąc m.in. o planach zwiększenia roli Włoch na forum ONZ. Forza Italia uznaje to za zamach kompetencyjny na Tajaniego i MSZ.

O rozpadzie koalicji we Włoszech trudno jeszcze mówić, chociaż historia uczy, że każdy moment jest dobry. Statystycznie rzecz ujmując, włoskie rządy po II wojnie światowej trwały średnio 111 dni. Rząd Meloni został zaprzysiężony 22 października 2022 r., czyli 124 dni temu. Już więc radzi sobie lepiej niż wiele poprzednich. Co nie znaczy, że historyczne analogie są bezzasadne.

Czytaj też: Agentka GRU przez 10 lat szpiegowała Włochy i NATO

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną