Świat

Papież „nie umie wybrać strony wojny”. Nożeż…

Papież Franciszek Papież Franciszek Long Thiên / Flickr CC by SA
Głowa Kościoła katolickiego od początku miała z wojną rosyjsko-ukraińską wielki problem. Jak widać, nic się nie zmieniło.

Kilka dni temu papież Franciszek udzielił wywiadu mediom belgijskim, w którym powiedział: „Jest to dla mnie bardzo bolesne i nie mogę wybrać, po której stronie mam być. Wojna sama w sobie jest złem”. Co do drugiego zgoda. Ale nie umieć wybrać strony, naprawdę? Jedno państwo brutalnie napadło drugie, zajęło terytorium, burzy całe miasta, zabija cywilów, w tym dzieci, te ostatnie masowo porywa do Rosji, miliony ludzi musiało uciekać z kraju, aby ratować życie, dochodzi do masowych zbrodni, gwałtów i innych okropności wojny wobec niewinnych osób. A Franciszek się waha, zastanawia, mówi coś o Kainie i Ablu, próbuje relatywizować. Co się dzieje z tym człowiekiem, naprawdę trudno dociec.

Czytaj też: Franciszek apeluje do Putina i Zełenskiego. Dwuznacznie i surrealnie

„Symetryzm” Franciszka

Oczywiście Franciszek, zaraz po 24 lutego zeszłego roku, znalazł swoich obrońców. Mówiono, że musi uwzględniać różne interesy, że odpowiada za całą wspólnotę katolicką, różnie na świecie ulokowaną, że jest także szefem państwa Watykan, które ma prawo prowadzić własną politykę, że wreszcie pochodzi z Ameryki Południowej, gdzie silny jest antyamerykański resentyment. Ale to nie Amerykanie burzą bloki mieszkalne w ukraińskich miastach. Interesy Watykanu jako religijnej centrali nie mają znaczenia, jeśli przekaz szefa tego państwa jest tak marny i niejednoznaczny. Kościół od stuleci chce przewodzić sumieniom, a po latach imperialnych, kiedy był również potęgą polityczną, dzisiaj zostało mu już tylko przewodzenie duchowe. Wydawałoby się więc, że sumienie Franciszka, czy kogokolwiek innego, w sprawie napaści Rosji na Ukrainę jasno podpowiada, po czyjej stronie jest racja moralna i ogólnoludzka.

Tu już nawet nie chodzi tylko o religię, ale o uniwersalne wartości. Dostojnicy kościelni, także prawicowi politycy, często stwierdzają, że poza wiarą chrześcijańską nie ma odpowiednio silnego kodeksu moralnego. Ale jeżeli papież jest głównym strażnikiem tego kodeksu, to co z tego wynika? Że wierni też powinni „nie umieć wybrać strony wojny”? Że śladem swojego religijnego przewodnika powinni relatywizować i tylko narzekać na ogólne wojenne zło? Okazuje się w takich chwilach, że jednak istnieją inne zbiory zasad i przekonań, inna etyka, która pozwala na jednoznaczną ocenę bestialskiej „operacji wojennej”. Gdyby tej innej oceny zabrakło, Ukraina prawdopodobnie byłaby już w rękach Rosjan.

Oczywiście zjawisko jest szersze. Badania w różnych krajach, także europejskich, pokazują, że po kilkadziesiąt procent społeczeństw tych państw albo podziela „symetryzm” Franciszka, albo wręcz opowiada się po stronie Rosji. Byłoby ciekawe zapoznać się z jakimiś głębszymi badaniami postaw i systemów wartości ludzi, którzy uważają, że w tej wojnie racja jest po stronie Kremla mimo tego, co już wiedzą o wojnie i jej skutkach. Jakie mają argumenty, co są w stanie przeciwstawić nieludzkim cierpieniom ofiar tej tragedii, jakie znajdują tłumaczenia dla Putina, jak sobie we własnych sumieniach radzą z tak wielkim dysonansem moralnym, ze scenami z Buczy. Bardzo ciężko jest zrekonstruować sposób myślenia, który pozwala stanąć po stronie putinowskiej Rosji.

Czytaj też: Wywiad Franciszka. Toczka w toczkę propaganda Kremla

Znieczulica wobec ofiar

To wszystko nie tłumaczy jednak postawy Franciszka, który stoi na czele instytucji mającej ambicje nazywania po imieniu dobra i zła, często bardzo kategorycznie, bez taryfy ulgowej, choćby w sprawie praw reprodukcyjnych kobiet, płci, obyczajów, wychowania, modeli rodziny. Tu hierarcha nie ma kłopotu z wyrażaniem zerojedynkowych poglądów. Zatem biorąc nawet pod uwagę wszystkie uwarunkowania papieża, na które ten się powołuje, jego niezdolność do zajęcia jednoznacznego stanowiska w tak oczywistej moralnie kwestii stawia pod znakiem zapytania całą jego misję, a pośrednio także misję samego Kościoła katolickiego.

Ta znieczulica wobec ofiar napastniczej wojny i niezdolność do wskazania jej sprawców niebezpiecznie przypomina znieczulicę wobec ofiar pedofilów w sutannach. Oby to było tylko przypadkowe podobieństwo, a papież jeszcze się zastanowi i będzie w końcu umiał stanąć po właściwej stronie wojny.

Czytaj też: Gadał Cyryl do Franciszka

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną