Dwuznaczność postawy papieża wobec wojny Putina musi drażnić świat zachodni, który tę wojnę potępia i pomaga bronić się napadniętej Ukrainie. Sęk w tym, że dzisiaj większość katolików żyje poza Zachodem, w Azji, Afryce, Ameryce Południowej, a sam Franciszek pochodzi z Argentyny, czyli z południa globu. W niedzielę podczas spotkania z wiernymi na Placu Świętego Piotra w Rzymie papież znów podjął temat agresji Rosji w Ukrainie. Poświęcił mu całe swoje wystąpienie. Znów w tym samym kontrowersyjnym duchu.
Czytaj też: Wywiad Franciszka. Toczka w toczkę propaganda Kremla
Franciszek do Putina i Zełenskiego
Mówił przede wszystkim o aspekcie moralnym i humanitarnym. Słusznie, ale tak jakby napadnięta Ukraina była stroną konfliktu, a nie jego ofiarą. Słusznie też zauważył, że świat uczy się geografii Ukrainy, zapamiętując nazwy miejscowości, gdzie doszło do zbrodni wojennych: Buczy, Mariupola, Zaporoża. Słusznie przypomniał, że zbrojne aneksje terytoriów suwerennych państw są pogwałceniem prawa, a pogróżki o użyciu broni atomowej nazwał „absurdem”. Nie wymienił jednak Rosji, a to ona dokonała bezprawnej aneksji i grozi ludzkości atomem.