Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Afera Linekera, czyli piłka i polityka. Po co komu eksperci w telewizji?

Gary Lineker przed swoim domem w Londynie. Gary Lineker przed swoim domem w Londynie. Henry Nicholls / Reuters / Forum
Były wybitny angielski piłkarz, od 1999 r. prezenter BBC, został zawieszony przez stację za kontrowersyjny wpis na Twitterze. W tle wybrzmiewa konflikt o wolność słowa, niezależność dziennikarską i obecność ekspertów na wizji.

Lineker został zawieszony w piątek wieczorem, bo skomentował w sieci nowe plany legislacyjne konserwatywnego rządu Rishiego Sunaka. Trzy dni wcześniej szefowa ministerstwa spraw wewnętrznych Suella Braverman przedstawiła projekt prawa migracyjnego, na mocy którego władze odbierałyby możliwość ubiegania się o azyl każdemu, kto na Wyspy trafił bez wymaganych dokumentów lub przedostał się poza oficjalnymi przejściami granicznymi.

Ustawa, o której sami torysi mówią, że najpewniej stoi w sprzeczności z krajowymi regulacjami dotyczącymi praw człowieka, jest odpowiedzią na rosnącą liczbę migrantów przeprawiających się przez kanał La Manche. Dane Frontexu i brytyjskiego MSW potwierdzają ten wzrost, choć ruch tutaj jest wciąż znacznie mniejszy niż na środku Morza Śródziemnego czy Bałkanach Zachodnich. Mimo to Londyn chce zaostrzyć przepisy – to jeden z pięciu najważniejszych elementów w polityce krajowej Sunaka. Premier zamierza zrealizować ten plan mimo negatywnych opinii opozycji i wiodących organizacji pozarządowych, w tym Amnesty International i Human Rights Watch.

Co napisał były piłkarz na Twitterze

Krytykiem projektu okazał się też Lineker, który napisał na Twitterze, że „w Wielkiej Brytanii wcale nie ma dużego napływu migrantów”, a poza tym „i tak przyjmuje znacznie mniej uchodźców niż inne duże państwa europejskie”. Zwłaszcza w tej drugiej kwestii była gwiazda kadry narodowej ma sporo racji. W 2021 – ostatnim roku z wiarygodnymi danymi – Brytyjczycy przyjęli i objęli ochroną 14 734 osoby. Gdyby Brytania była w Unii, dawałoby jej to zaledwie ósme miejsce we wspólnocie, więcej uchodźców przyjęli nawet Austriacy, Belgowie czy Hiszpanie, nie mówiąc o Grekach, Niemcach czy Francuzach. Lineker odniósł się też do retoryki rządu, co wyraźnie nie spodobało się jego mocodawcom w BBC. Projekt ustawy uznał za „niesamowicie okrutny”, wymierzony „w najbardziej wrażliwe osoby” oraz napisany językiem „nieróżniącym się od używanego przez Niemców w latach 30.”.

Od tego zaczęła się awantura. BBC uznało, że wpis narusza standardy dziennikarskiej niezależności, wpisane w kodeks etyczny stacji, jeden z najważniejszych elementów jej tożsamości. Lineker został odsunięty od prowadzenia hitowego programu piłkarskiego „Match of the Day”, w którym omawiane były bieżące wydarzenia z ligi angielskiej. Sprawa wywołała spiralę konfliktów, bo w proteście z udziału w programie zrezygnowali wszyscy inni prowadzący i etatowi goście, w tym równie wybitny były reprezentant Anglii Alan Shearer. Stacja musiała skrócić „Match of the Day” z trzech godzin do nieco ponad 20 minut.

Z pracy dla stacji w weekend zrezygnowali też prezenterzy innych programów piłkarskich: „Football Focus” i „Final Score”. Orędowników Lineker znalazł w całym środowisku futbolowym, najgłośniej w jego obronie wypowiedziała się Alex Scott, ikona żeńskiej piłki nożnej na Wyspach, jedna z najbardziej lubianych sportsmenek w kraju. Na Twitterze napisała, że poprowadzenie audycji „byłoby nieodpowiednie” w obliczu ostatnich decyzji BBC.

Czytaj też: Rishi Sunak. Jak syn Indii został premierem Wielkiej Brytanii

Czy Lineker przekroczył jakieś granice

Wprawdzie w poniedziałek Gary Lineker został już przywrócony do pracy i od kolejnego weekendu znów zasiądzie przed kamerami jako prowadzący Match of the Day, ale afery to nie wyciszyło. Przede wszystkim dlatego, że jego zawieszenie stało się tematem ogólnokrajowej polityki, bo wpisało się w jeden z najważniejszych i najbardziej polaryzujących konfliktów, który nabiera intensywności na Wyspach – debatę wokół roli BBC i wolności słowa. Pierwsza do ustalenia była kwestia, czy Linekera w ogóle standardy dziennikarskie obowiązują. Nie jest bowiem etatowym pracownikiem stacji, tylko podwykonawcą – choć trzeba podkreślić jego niewyobrażalną wręcz rozpoznawalność i, mimo wszystko, poziom utożsamiania z barwami BBC. Dawnego piłkarza na Twitterze obserwuje 8,7 mln użytkowników, w BBC pracuje ponad dwie dekady, jest też jej najlepiej zarabiającym prezenterem (1,35 mln funtów rocznie według „The Independent”).

Druga kwestia jest już bardziej złożona, bo dotyczy tego, czy Lineker rzeczywiście przekroczył jakąś granicę. Nie nazwał nikogo nazistą, wyraził opinię na temat rządu kraju, którego jest obywatelem. Nie wymienił też nazwiska żadnego z polityków, którego dobre imię mógłby w ten sposób naruszyć. I tu znowu nastąpiła polaryzacja wśród opinii publicznej. Jedni twierdzą, że takie komentarze uchodzą we wszystkich innych mediach, tylko nie BBC. Inni wskazują, że bezstronność stacji od zawsze była tylko mitem, a po ostatnich cięciach budżetowych i reorganizacji na szczycie utraciła resztki wiarygodności.

Mowa tu oczywiście o skandalu z przewodniczącym zarządu BBC, dawnym bankierem inwestycyjnym Richardem Sharpem, który pośredniczył w umożliwieniu byłemu premierowi Borisowi Johnsonowi zaciągnięcie pożyczki na kwotę 800 tys. funtów. W dodatku sam przekazał ponad 400 tys. funtów na fundusz wyborczy Partii Konserwatywnej.

BBC: marazm, rezygnacja, brak misji

Od stycznia, kiedy ujawniono sprawę pożyczki, BBC jest w permanentnym kryzysie, a opozycja i inne media domagają się dymisji Sharpe’a. Nie inaczej jest w przypadku zawieszenia Linekera, który powoli urasta na Wyspach do rangi męczennika za wolność słowa. W pewnym sensie jest recydywistą, bo przed komisją etyki BBC stanął już w październiku ubiegłego roku. Kiedy partią i rządem kierowała Liz Truss, Lineker zapytał (choć raczej retorycznie) na Twitterze, czy jej partia w obliczu inwazji Rosji na Ukrainę zwróci wszystkie dotacje przekazane jej przez obywateli Federacji Rosyjskiej.

Wtedy obyło się bez kary, a BBC argumentowała, że musiała zająć się sprawą, bo na Linekera spływały setki skarg od widzów. Teraz wydaje się, że Wielka Brytania dzieli się na zwolenników ekspiłkarza i tych, którzy wierzą w „standardy” – w cudzysłowie, bo trudno spodziewać się pełnej niezależności, gdy stacją kieruje były szef premiera (Sharp był przełożonym Sunaka w banku inwestycyjnym Goldman Sachs).

Afera nie uchodzi uwadze innych brytyjskich tytułów. W lutym tygodnik „New Statesman” poświęcił sytuacji w mediach publicznych duży reportaż: wyłania się z niego obraz sterowanej politycznie telewizji, w której panuje marazm, rezygnacja i brak poczucia misji. Z kolei „Guardian” opublikował w sobotę recenzję „Match of the Day” bez Linekera, przyznając programowi jedną gwiazdkę na pięć („wstydliwy, pozbawiony radości kawałek telewizji”).

Fachowcy już nie są nam potrzebni

Dyskusja przeniosła się też na fora internetowe – zarówno piłkarskie, jak i polityczne. I tutaj ujawnił się kolejny element polaryzacji, bo wielu internautów (ale też konserwatywnych publicystów) uważa sytuację z Linekerem za burzę w szklance wody. Padają pytania, po co płacić miliony funtów byłemu piłkarzowi, którego praca na pewno nie reprezentuje odpowiedniego poziomu intelektualnego. Problem z tym argumentem jest dość zasadniczy, bo jest nie tylko nieprawdziwy, ale też symptomatyczny dla ogólnego upadku debaty publicznej, również na Wyspach Brytyjskich.

Gary Lineker jest bowiem fachowcem klasy światowej, jeśli chodzi o piłkę nożną. Każdy, kto oglądał go w telewizji, wie, że jest elokwentny, dowcipny i – w przeciwieństwie do wielu dawnych piłkarzy – rozumie też współczesny futbol, podchodząc do niego analitycznie. Żądania usunięcia takich postaci z telewizji są po prostu zawoalowaną, nową wersją argumentu pt. „nie potrzebujemy ekspertów”, który na swoje sztandary wynieśli kilka lat temu zwolennicy brexitu.

Wtedy spora część torysów przekonała Brytyjczyków, że nikt nie powinien im mówić, co mają myśleć. Dzisiaj próbują im sugerować, że nikt nie będzie za nich analizował gry ich ulubionych drużyn piłkarskich. Dla tak gigantycznej instytucji jak BBC ten kryzys być może nie oznacza „być albo nie być” – ale pokazuje, w jakim kierunku zmierza. I nie jest to kierunek pod żadnym względem właściwy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną