Front zamarł, a my czekamy na ukraińską ofensywę. Wiadomo, nie zostanie ona rozpoczęta, zanim do Ukrainy nie dotrą transporty zachodniego sprzętu, który został już „przyklepany”, oraz szkoleni na ten sprzęt żołnierze. Co chwila coś dociera. Wiadomo o dawniej polskich leopardach 2A4, których pierwsza partia jest już w Ukrainie, wiadomo o brytyjskich challengerach, internauci pokazywali też transportowane przez Polskę amerykańskie bojowe wozy piechoty Bradley. Przyjechało również 40 niemieckich bojowych wozów piechoty Marder, a także, o czym było mniej słychać, polskie czołgi PT-91 Twardy. Docierają też kolejne haubice, brytyjskie AS90 i zakupione w Polsce nowo wyprodukowane kraby, jadą też transporty wyszkolonego na zachodzie wojska.
Czytaj także: Ukraiński majstersztyk: elegancko z drona w pociąg z rakietami. Rosjan zabolało
Cenne czołgi dla Ukrainy
Czołgi Challenger 2, które otrzymali Ukraińcy, faktycznie nigdy nie zostały zniszczone w walce, ale mimo wszystko głównie dlatego, że jedynym ich użyciem w boju była operacja Iraqi Freedom w 2003 r. Czołgi te operowały w okolicach Basry, żadnego nie stracono w walce. Jeden został unieruchomiony w czasie ataku sił nieregularnych, trafiono go z bliska 14 pociskami z rakietowych granatników przeciwpancernych RPG-7 i kierowaną rakietą przeciwpancerną Milan. Załodze się nic nie stało. Po ściągnięciu wozu przez ciągnik ewakuacyjny w polowym warsztacie remontowym wymieniono przyrządy obserwacyjne, poniszczone wyposażenie, jedną gąsienicę i kilka innych elementów, i po sześciu godzinach prac czołg był ponownie gotowy do działań.