475. dzień wojny. Widać, że Rosjanom „się pali”. Jak się w NATO odstrasza agresora?
Rosjanie napadli na Ukrainę głównie dlatego, że nie spodziewali się większego oporu. A kompletnie już nie spodziewali się reakcji Zachodu, który zrozumiał, że wielkie niebezpieczeństwo grozi całej Europie. Ostatnio dość ciekawie wypowiedział się Mike Pence, a to nie byle kto, przy Trumpie był wiceprezydentem. 7 czerwca stwierdził: „Ktokolwiek myśli, że Władimir Putin poprzestanie na Ukrainie, powinien, jak to mawiamy w Indianie, »przemyśleć to jeszcze raz« (another thing coming). On nie ma żadnych intencji, żeby się zatrzymać”. Chociaż Pence nie pełni dziś żadnych funkcji państwowych, to nie łudźmy się, jego wiedza dotycząca wydarzeń na świecie jest dużo większa od naszej. Miał dostęp do tajnych materiałów i nadal ma swoje źródła, więc jest nieźle poinformowany.
Zachód pomaga Ukrainie w niewyobrażalny sposób, żeby wybić zęby Rosjanom jej rękoma, zanim przyjdą podpalić nasz dom. Nikt nie ma aż tak dobrego serca, by wydawać miliardy dolarów z dobroci swojej, a już na pewno nie politycy, którzy o tym decydują. Oni po prostu wiedzą, że to leży w interesie Europy. Nie dla ideałów, lecz z powodów czysto pragmatycznych – dla własnej obrony na wysuniętych rubieżach.
NATO ma kilka różnych instrumentów, by odstraszać agresję na własne terytorium. Mało kto wie, że to odstraszanie trwa. Jak to się robi? O tym dalej.
Czytaj też: Po co Ukraińcy mieliby wysadzać tamę na Dnieprze
Na ukraińskich frontach
Jak się dowiadujemy, niedawne uderzenie na sztab rosyjskiej armii w Szczasływem na wschodnim przesmyku łączącym Krym z lądem, na południe od Heniczewska, przyniosło pożądany rezultat.