„Siły zbrojne Ukrainy nie mają szans” – ogłosił Władimir Putin podczas XXVI Forum Ekonomicznego, które odbyło się 16 czerwca w Sankt Petersburgu. Nie mają rezerw strategicznych, a przy tym ponoszą kolosalne straty – dziesięciokrotnie wyższe w porównaniu z rosyjskimi, podkreślał.
Kontrofensywa ukraińska, której tak bardzo obawiali się Rosjanie, do tej pory nie okazała się blitzkrigiem. Rozpoczęła się 4 czerwca i dość szybko poprawiła nastrój Putina. Podczas spotkania z wojekorami (korespondentami wojennymi), których 13 czerwca zaprosił na Kreml, wyraźnie był rozluźniony, tryskał energią i… nie trzymał dystansu. Zasiadł przy jednym stole z 18 dziennikarzami, blogerami i ekspertami wojskowymi, by przez ponad dwie godziny rozmawiać o tym, jak wygląda sytuacja na froncie.
Czytaj też: Kto tu dowodzi? Po co Putina denerwować, niech się Putin cieszy
Wsadzić Ukraińców na minę
A ta z perspektywy Kremla wygląda obiecująco. Najwięcej powodów do dumy daje obecnie „Ziemiedielie”, czyli system minowania narzutowego. W miniony poniedziałek dziennik „Moskowskij Komsomolec” określił go mianem „zabójcy leopardów”, a kilka dni wcześniej „Niezawisimaja Gazieta” wyeksponowała w tytule: „Kijowski blitzkrieg wysadzony przez miny”. „Ziemiedielie” został zaprezentowany podczas parady zwycięstwa w 2020 r.