Morawiecki z Orbánem nie zablokowali prac nad reformą migracyjną. Ich chwyt się nie udał
Polska i Węgry nie zdołały zablokować prac nad reformą migracyjną opartą na „obowiązkowej solidarności”. Taki zamiar deklarowali Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán przed szczytem UE, ale skończyło się na ich przegranej stosunkiem 25 do 2 głosów.
Negocjacyjnym chwytem Polaka i Węgra było wzięcie na zakładnika dwóch akapitów poświęconych migracji (niedotyczących „obowiązkowej solidarności”) z projektu pisemnych wniosków szczytu zakończonego w piątek. Morawiecki pod groźbą zablokowania tego fragmentu żądał dopisania paru zadań odwołujących się do zapisów szczytów z 2016, 2018 i 2019 r. (kierowanych wówczas przez Donalda Tuska), które w jego interpretacji ustanowiły prawo weta w kwestiach reform migracyjno-azylowych. A to miałoby oznaczać, że przyjęte w głosowaniu większościowym ustalenia Rady UE (ministrowie krajów Unii) o „obowiązkowej solidarności” z 8 czerwca powinny zostać porzucone.
Chwyt Morawieckiego i Orbána
Po siedmiu godzinach żmudnych rokowań w Brukseli w nocy z czwartku na piątek i potem, po parugodzinnej dogrywce, nic nie wyszło z pomysłu Morawieckiego i Orbána. Po prostu szef Rady Europejskiej Charles Michel ogłosił zablokowane przez Polskę i Węgry zapisy migracyjne jako własne wnioski ze szczytu. Jak dodał, mają poparcie 25 z 27 krajów Unii. A cała historia z blokadą nie ma wpływu na losy reformy, która będzie wkrótce negocjowana przez Radę UE z europarlamentem.
Jak przekonują pomocnicy Morawieckiego, brak nowych zapisów migracyjnych oznacza, że pozostają w mocy konkluzje z lat 2016–19, które miałyby ustanawiać regułę weta.