Oskarżenie Donalda Trumpa o próbę sfałszowania wyniku wyborów w 2020 r. ogłosiła w poniedziałek prokuratura stanu Georgia. To już czwarte karne oskarżenie byłego prezydenta w ciągu ostatnich pięciu miesięcy. Podobne zarzuty postawił mu niedawno prokurator specjalny Jack Smith, który wcześniej oskarżył go również o nielegalne zabranie tajnych dokumentów z Białego Domu po odejściu z urzędu i przechowywanie ich w rezydencji na Florydzie. Trump będzie także odpowiadał przed sądem za fałszowanie dokumentów biznesowych w celu ukrycia okupu dla pornoaktorki, żeby nie ujawniała seksu z nim.
Trump i jego prawnicy sądzeni jak mafia
Najnowsze oskarżenie jest owocem ponaddwuletniego śledztwa prokurator okręgowej w hrabstwie Fulton w Georgii Fani Willis. Postawiła ona w sumie 41 zarzutów Trumpowi oraz jego 18 współpracownikom. Są związane z wywieraniem presji na przedstawicieli władz stanowych, aby zmienili na korzyść ubiegającego się o reelekcję ówczesnego prezydenta rezultat wyborów. W uzasadnieniu aktu oskarżenia prokurator Willis powołała się na sławną ustawę RICO (Racketeer Influenced and Corrupt Organization Act), czyli prawo federalne stosowane przy ściganiu mafii. W akcie opisuje się poczynania Trumpa i jego pretorianów jako działania „organizacji przestępczej”.
Postawienie zarzutów także 18 doradcom byłego prezydenta, jako wspólnikom w realizacji spisku, różni oskarżenie prokurator Willis od oskarżenia prokuratora specjalnego Smitha. Ten ostatni ograniczył się do Trumpa; określił wprawdzie jego współpracowników „współspiskowcami”, ale nie postawił im na razie formalnych zarzutów. Komentowano to jako posunięcie taktyczne, mające ułatwić wygranie sprawy przeciw Trumpowi.
W akcie oskarżenia w Georgii wymieniono jako współoskarżonych m.in. byłego szefa kancelarii prezydenckiej Marka Meadowsa, osobistego adwokata Rudy’ego Giulianiego, prawników Białego Domu Sidney Powell, Johna Eastmana i Kennetha Chesebro oraz byłego wyższego urzędnika departamentu sprawiedliwości Jeffreya Clarka.
Czytaj też: „Dumni chłopcy” Trumpa skazani za atak na Kapitol
Cztery procesy Trumpa w roku wyborczym
Prokurator Willis zamierza postawić ich przed sądem jako grupę przestępczą. Oświadczyła, że wszyscy będą mogli dobrowolnie oddać się w ręce władz do 25 sierpnia, i dodała, że poprosi sąd o wyznaczenie terminu rozprawy nie później niż za sześć miesięcy. Gdyby do tego doszło, oznacza to, że w 2024 r. Trumpa czekają już cztery procesy – w marcu w Nowym Jorku o fałszowanie dokumentów biznesowych, w maju na Florydzie o bezprawne przechowywanie tajnych dokumentów (te terminy są już wyznaczone), prawdopodobnie w styczniu w Waszyngtonie o nielegalne blokowanie przejęcia rządów przez Joe Bidena (o ten termin zawnioskował już prokurator Smith) i także na początku przyszłego roku – w Georgii.
Głównym dowodem w sprawie fałszowania wyborów jest nagrany sławetny telefon Trumpa do sekretarza stanu Brada Raffenspergera, w którym domagał się od niego, aby „znalazł mu 11 780 głosów”. Georgia była jednym z kilku stanów, w których mimo tradycyjnego poparcia dla prawicy wybory wygrał demokrata Joe Biden, a korzystny dla niego wynik zadecydował o ogólnym zwycięstwie. Raffensberger, chociaż Republikanin, nie ugiął się pod presją i odmówił sfałszowania liczby głosów.
Trump, jak stwierdza akt oskarżenia, dzwonił też do przewodniczącego parlamentu stanowego w Georgii Davida Ralstona, naciskając, by zwołał specjalne posiedzenie legislatury, która miałaby odwrócić wynik na jego korzyść. Oznaczałoby to złamanie składanej przy obejmowaniu urzędu przysięgi. Ralston też odmówił.
Były prezydent i jego wspólnicy – twierdząc, że wybory zostały sfałszowane, choć nie znaleziono na to żadnych dowodów – nalegali na republikańskie władze Georgii, by zespół elektorów stanowych, zobowiązanych do głosowania na zwycięskiego Bidena, zastąpić grupą elektorów „alternatywnych”, którzy głosowaliby na Trumpa (wybory w USA są dwustopniowe). Byłoby to kolejne, rażące złamanie prawa.
„Polowanie na czarownice i polityczna zemsta”
Trump i cały jego obóz zareagowali na oskarżenie w Georgii tak samo jak na poprzednie. Postawione zarzuty – głoszą jego republikańscy sojusznicy – to polityczna intryga Bidena i całej Partii Demokratycznej mająca na celu osłabienie jego pozycji przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. Trump obrzucił wyzwiskami prokurator Willis, podkreślając, że jest Demokratką. Jej obrońcy oskarżają byłego prezydenta o mizoginię i rasizm, gdyż prokurator jest czarnoskórą kobietą.
Wymienione w akcie oskarżenia osoby – w tym Trump – mają się oddać w ręce władz 25 sierpnia, czyli dwa dni po zaplanowanej pierwszej debacie telewizyjnej republikańskich kandydatów do partyjnej nominacji prezydenckiej. Trump jest zdecydowanym faworytem w tym wyścigu, chociaż nie wiadomo jeszcze na pewno, czy weźmie udział w pierwszej debacie, organizowanej przez Fox News. Kolejne oskarżenia – jak wskazują sondaże – tylko mu pomogły w oczach zwolenników. Przeważająca większość Republikanów zgadza się z tezą trumpistów, że to „polowanie na czarownice” i były prezydent jest ofiarą politycznej zemsty.
Dalszy przebieg spraw przeciw Trumpowi trudno na razie przewidzieć. Adwokaci lansują tezę, że jego poczynania po wyborach w listopadzie 2020 r. to wyraz egzekwowania konstytucyjnego prawa do swobodnej wypowiedzi i politycznego protestu. Większość ekspertów odrzuca takie argumenty jako absurdalne w świetle dowodów, a zwłaszcza wydarzeń 6 stycznia 2021 r., kiedy tłum fanów Trumpa na jego wezwanie wdarł się do siedziby Kongresu, żeby udaremnić zatwierdzenie jego porażki w wyborach.
Procedury prawne w USA umożliwiają przewlekanie procesów, więc nie wiadomo, czy rozprawy z Trumpem na ławie oskarżonych zdążą się zakończyć (a przynajmniej rozpocząć) przed wyborami w listopadzie przyszłego roku. Były prezydent zapowiedział już, że będzie się odwoływał, z apelacją do Sądu Najwyższego włącznie. Zasiada tam troje sędziów konserwatywnych, których Trump mianował, ale wielu znawców prawa wątpi, by SN zgodził się z przyjętą przez jego adwokatów linią obrony.