Świat

Czy Prigożyn dostał rakietą? Zniknięcie watażki byłoby wygodne dla Putina

Jewgienij Prigożyn znalazł się na liście ofiar katastrofy samolotu pod Moskwą. Jewgienij Prigożyn znalazł się na liście ofiar katastrofy samolotu pod Moskwą. AA/ABACA / Abaca Press / Forum
Po dwóch miesiącach od „puczu” w katastrofie własnego samolotu zginąć miał przywódca Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn. Okoliczności są niejasne, ale mówi się o zestrzeleniu.

Rosja nie przestaje zaskakiwać, choć w sumie realizuje znane z historii schematy. Buntownik, który naraził się władcy, po jakimś czasie ginie. Nie może dziwić, że śmierć następuje w tajemniczych, zrazu niewyjaśnionych okolicznościach. Jak grom z jasnego nieba. Tak też wyglądało na nagraniach zdarzenie, w wyniku którego śmierć miał ponieść Jewgienij Prigożyn, przywódca paramilitarnej Grupy Wagnera, wcześniej znany z zasług na froncie w Ukrainie, a ostatnio z próby zbrojnej akcji skierowanej przeciwko kierownictwu rosyjskiego ministerstwa obrony i sztabu generalnego. Po tym rajdzie, który w równie tajemniczych okolicznościach zatrzymał się w drodze do Moskwy, Prigożyn i jego wagnerowcy mieli zostać skierowani na Białoruś, a sam lider buntu najpierw miał dostąpić audiencji na Kremlu, a później nieniepokojony wrócić do Rosji i szukać na nowo miejsca w biznesowo-militarno-politycznym środowisku Moskwy pogrążonej coraz głębiej w wojennym kryzysie.

Czy Prigożyn był na pokładzie?

Nadzieją dla Prigożyna wcale nie była Białoruś, a Afryka, gdzie Rosja na nowo zaczęła wtykać but w interesy Ameryki, Europy i lokalnych potęg. Najnowszym kierunkiem operacyjnym miał być Niger po puczu jawnie prorosyjskich, choć niegdyś szkolonych przez USA generałów. Były kucharz Putina już mógł mieć przed oczyma blask złota, diamentów i uranu, głównego towaru eksportowego Nigru. Do czasu jednak. Lot prywatnego samolotu z Moskwy do Petersburga miała przerwać katastrofa, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy obecni na pokładzie, wśród nich Prigożyn. Dzień był słoneczny, jasny, pogoda nie sprawiała żadnych trudności. Na nagraniach z telefonów widać, jak porządny Bizjet Embraer Legacy spada jak liść, jakby nagle stracił siłę nośną i moc silników. Nieoficjalne doniesienia mówią, że samolot został zestrzelony przez naziemną obronę powietrzną Rosji.

W środę wieczorem więcej jest w tej historii niewiadomych i domysłów niż stuprocentowo pewnych faktów. Według niektórych doniesień były dwa samoloty, a jeden zawrócił do Moskwy. Według innych miało miejsce coś jakby katapultowanie się kogoś z pokładu (na co biznesowe samoloty raczej nie pozwalają).

Zadziwia jednak, jak szybko rosyjskie władze lotnicze wydały komunikat o liście pasażerów i śmierci wszystkich osób na pokładzie. Nazwiska Prigożyna i jego zastępcy, wojskowego lidera Grupy Wagnera Dmitrija Utkina, pojawiają się od początku, choć – jak wiemy – badanie katastrof z reguły zabiera czas. Może to znaczyć, że przerwanie tego lotu było od początku zaplanowane, a instytucje państwowe zostały przygotowane i poinstruowane, co robić. A zatem biorąc pod uwagę metody działania rosyjskiego państwa, bardzo poważnie należy rozważać hipotezę, że był to zamach lub celowy wypadek o tragicznych skutkach. Być może odwet Putina lub innych kręgów kremlowskiej władzy – np. wojska – na człowieku, który napsuł im krwi i wciąż mógł być niebezpieczny.

Czytaj też: Prigożyn i Szojgu zwalczają się nawzajem. Putin pozwala

Putin się mści

Litwinienko, Niemcow, Politkowska, Nawalny – który wciąż żyje, ale ma to życie spędzić za kratami. Lista ofiar zemsty Putina jest znacznie dłuższa i nie dotyczy wyłącznie ostatnich lat, gdy zbrodnie, zabójstwa i aresztowania są pod lupą opinii publicznej Zachodu. Na samym początku rządów Putina zginął w katastrofie lotniczej na Syberii gen. Aleksander Lebiedź, oficer, polityk, weteran Afganistanu i sojusznik jednego z najbardziej później znienawidzonych przez Kreml oligarchów liberałów Borysa Bierezowskiego. Borys Jelcyn był za słaby, by go zgładzić czy wyciszyć, mało tego – zaoferował mu stanowisko gubernatora. Ale karma dopadła go już za rządów Putina – oficjalnie w wyniku wypadku. Śmigłowiec Mi-8 miał we mgle zahaczyć o przewody energetyczne i rozbić się. Lebiedź zmarł w szpitalu. Jego liberalni koledzy politycy od początku podejrzewali zamach lub sabotaż. Sprawa nigdy nie została niezależnie wyjaśniona. To, że Putin jest w stanie posunąć się do takich metod jak zestrzelenie samolotu, jest jasne. Bojowcy przy użyciu jego sprzętu, a być może za jego wiedzą zestrzelili w lipcu 2014 r. cywilny samolot pasażerski nad wschodnią Ukrainą. Za czasów ZSRR wojskowy pilot strącił koreańską maszynę pasażerską, podejrzewaną o misję szpiegowską.

Ostatnio pecha miał też najbliższy wojskowy sojusznik samego Prigożyna gen. Siergiej Surowikin. Oficer swego czasu kierujący operacją w Ukrainie został kilka miesięcy temu odsunięty od dowodzenia, choć zachował kontrolę nad południowym okręgiem wojskowym, z którego wydzielona jest jedna trzecia sił biorących udział w wojnie. Surowikin stał się bohaterem drugiego planu w czasie czerwcowego „puczu”, a w pewnej chwili wysunął się na plan pierwszy. W nagraniu wideo apelował do buntowników o złożenie broni, choć w ugodowym tonie. Jego dowódcy z Rostowa konferowali z samym liderem puczystów, gdy ten domagał się głów ministra obrony Szojgu i szefa sztabu generalnego Gierasimowa. Krótko po puczu Surowikin zniknął. W Moskwie mówiono, że wypoczywa. Na początku tygodnia stracił stanowisko dowódcy sił powietrznych i wojsk kosmicznych.

Czytaj też: Jewgienij Prigożyn. Od kreatury do karykatury

W Rosji wszystko jest możliwe

Jeśli Prigożyn umiał kiedyś czytać znaki, to najwyraźniej ta zdolność go tym razem zawiodła. Być może pozbawieni kontroli Surowikina dowódcy baterii przeciwlotniczych nie zawahali się, gdy przyszedł rozkaz wykonania misji specjalnej. Czy jednak na pewno było to zestrzelenie, tego dziś nie wiemy. Nie możemy być też stuprocentowo pewni, że Prigożyn zginął. Manipulacja jest w Rosji narzędziem opanowanym do mistrzostwa i wykluczyć nie można zarówno upozorowania śmierci przez lidera wagnerowców, jak i przez niechętny mu oficjalnie Kreml.

Nagłe i teoretycznie wiarygodne zniknięcie kłopotliwego watażki wydaje się dla wszystkich bardzo komfortowe, o ile oczywiście on sam nie przypłacił tego życiem. Putin nie musi się nikomu tłumaczyć, a żaden MAK nie będzie na serio niczego badał. Coś o tym w Polsce wiemy. Również spisek polegający na tym, że to nie Prigożyn, a jego DNA było na pokładzie, nie powinien nikogo dziwić. Układ z Kremlem polegający na tym, że personalny kłopot spektakularnie znika, też jest możliwy. Za chwilę w internecie zaroi się od teorii, a popularny teraz OSINT będzie je podsycał: czy w pobliżu na trasie lotu były baterie przeciwlotnicze i jakie? Ile było samolotów Prigożyna i czy jakiś wrócił? Co dotarło do rodzin załóg i reszty pasażerów (miało ich być w sumie dziesięciu)? Nawet w totalitarnej Rosji takie zdarzenie jak to wywoła nieszczelność sfery komunikacyjnej. Na razie pozostaje czekać na dalsze sceny tego dramatu. Bo to jest jak film, tylko Bond mniej przystojny.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną