656. dzień wojny. Czy lotnictwo Rosji podniesie teraz głowę? Najgroźniejszy scenariusz
Rzeczniczka rosyjskiego resortu spraw zagranicznych Maria Zacharowa, ta sama, która oskarżała Ukraińców o rzucanie uroków na Rosjan z pomocą kotów, ostatnio oświadczyła, że cele Rosji się nie zmieniły. Nadal chce podporządkować sobie całą Ukrainę, oczywiście pod hasłem denazyfikacji (czyli zmiany władz na sprzyjające sobie) i rozbrojenia (po co Ukrainie uzbrojenie, skoro Rosja będzie jej bronić). Nie ma więc czego negocjować, Rosjanie nie chcą słyszeć o niczym innym. Zacharowa mówiła to całkiem poważnie. Co prawda o kotach też, ale w tym wypadku jest to o wiele bardziej niepokojące. Jak dodała, szybsze pokonanie Ukrainy będzie możliwe, gdy Zachód przestanie militarnie ją wspierać, na co Rosjanie niecierpliwie czekają.
Najgorsze, że mogą się doczekać. W pierwszym kroku Kreml oczekuje, że ukraińskie wojska wycofają się z „rosyjskiego terytorium”, czyli z obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. Walki tutaj, po bezprawnej aneksji, pozwalają przedstawiać wojnę jako obronę własnego terenu. Nikt na świecie tego nie kupuje, ale chętnie to „łykają” sami Rosjanie, ochoczo ginący „za rodinu”.
Tymczasem prezydent Wołodymyr Zełenski odbył podróż po Ameryce Południowej, szukając tam wsparcia dla wysiłków wojennych. Ukraina jest naprawdę w potrzebie, skoro prosi o pomoc kraje, które mają mało do zaoferowania, nawet gdyby chciały.
O frontach nie ma co dziś dzisiaj pisać, bo żadnych szczególnych zmian nie ma.