674. dzień wojny. Największy atak rakietowy Rosji od dawna. Polska znowu oberwała rykoszetem
Trudno nie zacząć od doniesień o zmasowanym ataku rakietowym na obiekty cywilne w Ukrainie. Według dostępnych informacji w kierunku miast wystrzelono łącznie 158 pocisków skrzydlatych różnych typów, a także kilka rakiet balistycznych. Jeśli chodzi o skrzydlate, to ku powszechnemu zaskoczeniu dominowały Ch-101 i Ch-555 odpalane z bombowców strategicznych. W sumie wystrzelono ich ponad setkę, zestrzelono 87. Udało się też wyeliminować 27 dronów Shahed, łącznie spadło więc 114 ze 158 wystrzelonych pocisków.
Nalot był rozproszony i skierowany na różne regiony, co utrudniło działania obrony powietrznej. Pociski, które spadły na miasta, dokonały bardzo poważnych szkód. W Kijowie trafiły w czubek wieżowca, w Zaporożu w dom, poważnie uszkadzając przejeżdżający akurat obok tramwaj. W Dnieprze oberwały centrum handlowe i szpital, w Konotopie rakieta kompletnie zniszczyła osiedlowy śmietnik. We Lwowie spadła na podwórko między domami mieszkalnymi. Co najmniej 12 osób zginęło, 76 zostało rannych. Po co Rosja przeprowadza takie ataki, to trudno powiedzieć, bo nie mają najmniejszego znaczenia wojskowego, a ludność jest daleka od tego, by się ugiąć przed rosyjską przemocą.
Rakieta znaleziona w Polsce
Rosyjski atak rakietowy był bez precedensu m.in. ze względu na zmasowane użycie rakiet skrzydlatych Ch-101 i Ch-555. Jak wspomnieliśmy, wystrzelono ich ponad setkę, przy czym wymagało to dwóch wylotów łącznie siedmiu bombowców Tu-95MS, z których każdy przenosi naraz do 16 pocisków tego typu. Najwyraźniej naraz podwieszano mniej więcej połowę maksymalnego ładunku, bo w 14 lotach bombowce odpaliły nieco ponad setkę rakiet.