705. dzień wojny. Co musimy dać Ukrainie, żeby wygrała. I czego zażądać w zamian
Siergiej Naryszkin, szef Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji, w niedzielę potwierdził, że Moskwy nie interesuje nic poza realizacją jej maksymalnych celów, czyli wymazaniem Ukrainy w obecnej postaci. Niejako odpowiedział na rewelacje Bloomberga, że Putin jest rzekomo gotów na ustępstwa. Rosyjski prezydent bawi się ze światem w kotka i myszkę, wywołując fałszywe wrażenie, że to Ukraina i jej sojusznicy nie chcą negocjować, a przez to ponoszą dotkliwe koszty wojny.
Cała gra toczy się o to, by zniechęcać do pomocy Ukrainie. Pomijamy już to, jak bardzo niemoralne są takie ustępstwa: złodziej nas okradł i oskarża nas o to, że nie chcemy z nim negocjować. W zamian za obietnicę, że nie okradnie nas po raz drugi, chce legalnie zawłaszczyć to, co już ukradł. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wspomniał ostatnio, ile to negocjowano z Moskwą zimą 2021/2022. Co to dało, pamiętamy. Przywódcy Niemiec i Francji całą wiosnę 2022 wydzwaniali na Kreml, tocząc długie i bezowocne dyskusje, a Putin bardzo dobrze się bawił.
Rosyjski polityk Aleksiej Poliszczuk ze Wspólnoty Niepodległych Państw (ktoś jeszcze pamięta, że istnieje taka organizacja?), czyli zrzeszenia części byłych republik ZSRR, powiedział dla odmiany, że to Zachód wykreował nazizm w Ukrainie i sam jest nazistowski. Jego też zatem należy „denazyfikować”. Jeśli rosyjscy politycy wykazują taki sposób myślenia, to fajnie będą przebiegać negocjacje: oni nas postrzegają jako potencjalne ofiary. To jak kurczak negocjujący z lisem nocą w kurniku.