Węgierski hamulec
Węgry wciskają hamulec. To dowód, że są na moralnym marginesie UE i NATO
Szwecja wreszcie (prawie) wita się z NATO. Turecki parlament zgodził się na ratyfikację szwedzkiego protokołu akcesyjnego, a dokument podpisał prezydent Recep Tayyip Erdoğan. Dzień później Departament Stanu USA zezwolił Turcji na gigantyczne zakupy wzmacniające tureckie lotnictwo. Chodzi o 40 nowych i modernizację do najnowszej wersji niemal 80 posiadanych samolotów F-16 oraz tysiące pocisków, bomb, rakiet za rekordową sumę 23 mld dol. Aby to wzmocnienie Turcji nie zachwiało regionalną równowagą sił, Grecja dostała zgodę na zakup 40 maszyn najnowszej generacji F-35, od których współprodukcji reżim Erdoğana został odsunięty za prezydentury Donalda Trumpa. Wdzięczność Aten ma się wyrazić we wsparciu zbrojnym Ukrainy, w postaci poradzieckich systemów obrony powietrznej.
Po decyzji Ankary na przeszkodzie stoją już jedynie Węgry, które wcześniej obiecywały, że jako jeden z trzech pierwszych środkowoeuropejskich krajów wpuszczonych do NATO niemal 25 lat temu dziś nie będą przeszkodą dla Szwedów. Ale z czasem Budapeszt pod rządami Viktora Orbána zaczął budować wobec Sztokholmu narrację podobną do tej, jaką w Polsce rządy PiS nakręcały wobec Niemiec. Szwecja miała ponoć nie dość ulegle prosić Węgry o zgodę, a jednocześnie Budapeszt nie widział niczego złego w promowaniu interesów Moskwy i postponowaniu Ukrainy. Dołączenie do NATO Szwecji – silnej wojskowo, transatlantycko zorientowanej i deklarującej się jako sojusznik Ukrainy – jest na rękę wszystkim na wschodniej flance, nawet obrażonym Węgrom. O ile jednak Turcy swoim uporem coś konkretnego ugrali, Węgrzy zdołali jedynie potwierdzić, że są na politycznym i moralnym marginesie Unii i NATO.