707. dzień wojny. Rosja wyczuła moment i prowadzi nową ofensywę. Dla Polski to też ważny sygnał
Gen. por. Kyryło Budanow, szef ukraińskiego wywiadu GUR, potwierdził, że trwa rosyjska zimowa ofensywa na kilku kierunkach. Doniesienia o atakach pojawiają się codziennie, pozostaje kwestia skali i intensywności. Zwykle szturmy o charakterze nękającym są wyprowadzane mniejszymi siłami i przy minimalnym wsparciu, a ukierunkowane na konkretne efekty (zyski terenowe, zajęcie korzystniejszych pozycji, zniszczenie wrogiego zgrupowania poprzez okrążenie go i odcięcie) wyglądają inaczej. Są starannie zaplanowane, poprzedzone rozpoznaniem i przygotowaniem artyleryjskim, sam atak jest prowadzony większymi siłami przy odpowiednim wsparciu pojazdów pancernych i artylerii. Sztuka wojenna zakłada też wsparcie lotnicze i osłonę z powietrza.
Te oznaki ofensywy są doskonale widoczne dla dowódców na miejscu i tych, którzy czytają ich tajne meldunki, ale nawet postronni obserwatorzy, np. korespondenci, często mają problemy z interpretacją tego, co widzą. I jeśli Budanow mówi o ofensywie, to trzeba to traktować poważnie.
Jego zdaniem celem jest dojście do rzeki Żerebiec, za którą Rosjanie zostali zepchnięci we wrześniu i październiku 2022 r. Nie jest to zatem wielka operacja ofensywna ukierunkowana na zdobycie Charkowa czy Kijowa, ale na poziomie efektów strategicznych przyspieszy zużycie ukraińskich zasobów, w tym momencie już bardziej zapasów amunicji, w mniejszym stopniu ludzi do mobilizacji. Rosja ewidentnie dostrzegła szansę na tym polu. Jej dowódcy nie mogli nie zauważyć braków w amunicji, co natychmiast przekłada się na jej oszczędzanie, czyli zmniejszenie intensywności ognia.