Dlaczego szef Telegrama trafił do aresztu i co Rosja na to. Klubik przyjaciół Putina się oburzył
Właściciel Telegrama Paweł Durow został zatrzymany w sobotę na lotnisku w Paryżu. Gdy o godz. 20 jego prywatny odrzutowiec wylądował w Le Bourget, na płycie czekali na niego funkcjonariusze GTA (Żandarmerii Transportu Powietrznego). Nakaz dla 39-latka, którego majątek jest szacowany na 15,5 mld dol., wydał Urząd ds. Nieletnich, podlegający Krajowej Dyrekcji Policji Kryminalnej. W niedzielę wieczorem sędzia zdecydował o tymczasowym areszcie, a śledczy dostali 96 godzin na postawienie zarzutów.
Telegram: czterech jeźdźców infoapokalipsy
Durow przyleciał z Baku, stolicy Azerbejdżanu. Wiedział, że zostanie aresztowany. Unikał Francji, choć od 2021 r. jest jej obywatelem. Krążył między Dubajem, republikami byłego ZSRR i Ameryką Południową. Lista zastrzeżeń do niego jest długa, a generalnie sprowadzają się do tego, że Telegram stał się podstawową platformą dla przestępczości zorganizowanej.
Kluczowe jest to, że nie moderuje treści, więc z jednej strony chroni przed cenzurą, a z drugiej karmi wszystkich czterech jeźdźców infoapokalipsy: pedofilów, handlarzy narkotykami, uczestników procederu prania brudnych pieniędzy i terrorystów – jak wyjaśnia w rozmowie z „The Insider” Sarkis Darbinyan, prawnik specjalizujący się w cyberprzestępczości. Terroryzm, dodaje, to w świetle regulaminu jedyny przypadek, gdy Telegram godzi się przekazać dane osobowe organom ścigania. W przeszłości zniknęło stąd wiele grup powiązanych z organizacjami terrorystycznymi, ale w pozostałych przypadkach nie działo się nic.
Telegram w oświadczeniu dla prasy podkreślił, że działa zgodnie z przepisami unijnymi, moderacja spełnia standardy i jest stale udoskonalana, dyrektor generalny firmy „nie ma nic do ukrycia”, a oskarżenia wobec niego są absurdalne.