Nic na zawsze
Anne Applebaum dla „Polityki” o dyktatorach i sieci reżimów. Czy mamy jeszcze jakieś szanse?
MAREK OSTROWSKI: Odruchowo personifikujemy autorytarne reżimy. Mówimy: Putin, Łukaszenka, Maduro... W nowej książce „Koncern Autokracja” pokazuje pani, że rządzą nimi jednak nie pojedynczy ludzie, a całe skomplikowane sieci władzy.
ANNE APPLEBAUM: To wręcz sieć reżimów. I w dodatku wcale niezwiązanych ideologią. Chińczycy pozostają komunistami, Rosjanie nacjonalistami, Iran jest teokracją... Mimo to mają wspólne interesy, inwestują wzajemnie w swoich firmach, korzystają z tej samej technologii inwigilacji. I współdziałają, szczególnie przeciwko nam – światu liberalnemu, demokratycznemu. Nie dlatego, że jakoś specjalnie nas nienawidzą. Ale dlatego, że fundamenty, idee naszych społeczeństw – takie jak praworządność czy prawa człowieka – są dla nich groźne.
Chodzi im po prostu o władzę i pieniądze?
Nie tylko. Niektórzy autokraci żywią też rozmaite fantazje. Władimir Putin widzi siebie jako Piotra Wielkiego, Chińczycy chcieliby znowu stworzyć imperium, które zdominuje świat. Ale wszystko sprowadza się do tego, że to bardzo bogaci ludzie, prawdziwi miliarderzy. Ich żony i dzieci też są miliarderami, podobnie biznesmeni wokół nich. I mają wspólny interes, żeby pieniądze i władzę utrzymać.
Te pieniądze przedostają się też do naszego świata. Fasadowe spółki w Niemczech, całe bogate dzielnice Londynu wykupione przez Rosjan, anonimowe transakcje…
Każdemu rosyjskiemu oligarsze najpierw pomagali jacyś zachodni prawnicy, księgowi, biznesmeni, oczywiście na tym zarabiając. Nie tylko Niemcy czy Amerykanie, na pewno też Polacy. Ale uwaga: widzę ogromną różnicę między dzisiejszymi autokratami a tymi z XX w. Dzisiejsi mają pieniądze tak ogromne, że są w stanie organizować wpływy polityczne i finansowe na Zachodzie.