Panie, daj pan na partię. Jak w Europie finansuje się polityków i czy manewr ze zbiórką dla PiS byłby możliwy
Kontrowersje wzbudziła nie tylko sama decyzja PKW, ale też reakcja PiS na informację o pozbawieniu partii części subwencji. Oprócz rytualnych oskarżeń o „niszczenie demokracji”, „anihilację Polski” i „naruszanie standardów”, do których prezes Jarosław Kaczyński w ostatnich miesiącach zdążył już nas przyzwyczaić, niemal natychmiast doszły prośby o wpłaty na konto partii. PiS nie próbuje jednak zbierać pieniędzy w rozumieniu przepisów o zbiórce publicznej, bo takie działanie w kontekście partii politycznych jest nielegalne. Prosi jedynie o wsparcie finansowe, co może jak najbardziej robić – i na co ewidentnie politycy partii bardzo teraz liczą.
Jedną z konsekwencji tych apeli była internetowa inicjatywa przeciwników PiS, którzy mobilizowali się do wpłacania na konto partii kilkugroszowych kwot, podpisując przelewy nieprawidłowym tytułem – np. zawierającym nazwę innego ugrupowania. Coś, co zrodziło się w sieci jako żart, mogło przybrać poważny obrót, bo internauci liczyli, że PiS będzie musiał niewłaściwe przelewy zwracać – co sparaliżowałoby działanie partyjnych struktur i finansów. Nic z tego, dzięki prawnej furtce w postaci przepadku mienia na rzecz Skarbu Państwa partia Kaczyńskiego może uniknąć chaosu, wchodząc przy okazji w posiadanie długiej listy danych osobowych i mimo wszystko dodatkowej kwoty pieniężnej.