938. dzień wojny. Ostra wymiana zdań z Sikorskim. Ukraina jest w desperacji i popełnia błędy
W Rosji pojawił się dość zabawny komunikat: w miejscowości Toropiec w obwodzie twerskim (na północny zachód od Moskwy, bliżej Litwy, a jeszcze bliżej północnych granic Białorusi) zestrzelono ukraiński dron, a spadające szczątki wznieciły pożar. Trwa gaszenie ognia i ewakuacja ludności. Tyle oficjalne doniesienia, a teraz to, co wiemy z innych źródeł. Otóż na północny wschód od miasta, między dwoma jeziorami, w 2018 r. uroczyście oddano do użytku wielki skład amunicji, 107. Arsenał GRAU (Głównego Zarządu Wojsk Rakietowych i Artylerii). Jak wynika ze zdjęć NASA FIRMS (Active Fire Data – zobrazowanie aktywnych pożarów na świecie), ogień zajął cały rozległy teren. Wybuchają pociski artyleryjskie i rakiety balistyczne, mówi się, że składowano tu również rakiety przeciwlotnicze i do wieloprowadnicowych wyrzutni.
Na pewno jest to fascynujące widowisko. Są już liczne zdjęcia i filmy, widać potężne wybuchy, obrazki nadają się do kina katastroficznego. Co ciekawe, skład spełniał rzekomo najwyższe standardy bezpieczeństwa. Świadkowie piszą, że trafiły w niego minimum cztery drony.
Według ukraińskiego Sztabu Generalnego straty Rosjan utrzymują się na relatywnie umiarkowanym poziomie: wczoraj 1130 zabitych i rannych, sześć zniszczonych czołgów, trzy inne pojazdy pancerne, 25 dział artylerii polowej, 45 ciężarówek z zaopatrzeniem itd. Tempo działań też pozostaje na dotychczasowym poziomie. Ugrzęzła kontrofensywa Rosjan w rejonie Głuszkowa po zachodniej stronie ukraińskiego włamania w obwodzie kurskim, i to Ukraińcy teraz kontratakują, choć też bez rezultatu, żadnej zmiany położenia stron nie widać.
Na pozostałych odcinkach atakowali tradycyjnie głównie Rosjanie. Pod Kupiańskiem, Siewierskiem i Czasiw Jarem zostali odparci. W Torećku znów udało im się wbić nieco głębiej, choć wciąż zajmują tylko jego wschodnią część.