Debata wiceprezydencka w USA: Vance–Walz. Kurtuazja, polemiki, ale fajerwerków nie było
Niespodziewanie kulturalna, pozbawiona ataków personalnych i skupiona na politycznych problemach okazała się debata telewizyjna kandydatów na wiceprezydenta w amerykańskich wyborach: demokratycznego gubernatora Minnesoty Tima Walza i republikańskiego senatora J.D. Vance’a. Zorganizowana przez CBS News, odbyła się we wtorek wieczorem (czasu USA) w Nowym Jorku.
Debata Vance–Walz. Nic o Ukrainie
W pierwszych komentarzach przeważa opinia, że starcie zakończyło się remisem i raczej nie wpłynie istotnie na decyzje wahających się jeszcze wyborców.
Vance starał się zaprzeczyć utrwalonemu w mediach wizerunkowi niesympatycznego, radykalnego konserwatysty i akcentować populistyczne wątki w programie, jaki z Donaldem Trumpem przedstawiają w kampanii. Inaczej jednak niż Trump, który nie szczędzi obraźliwych epitetów Walzowi (w przeddzień debaty nazwał go „debilem”) oraz demokratycznej kandydatce do Białego Domu Kamali Harris, wobec oponenta był kurtuazyjny. Kilkakrotnie wspomniał nawet, że się z nim zgadza – co niemal się nie zdarza w obecnej atmosferze skrajnej polaryzacji.
Czytaj też: Kamala Harris. Zmienniczka, jakiej nie było
W odróżnieniu od niedawnej debaty Trumpa z Harris, w dużej części poświęconej tematyce międzynarodowej, ta wtorkowa była całkowicie zdominowana przez politykę krajową.