Świat

Salwador: kolonia karna USA? Ten kraj to prawicowa utopia. Trump też by tak chciał

2 tys. członków gangu przeniesionych do więzienia o zaostrzonym rygorze w Tecoluca w Salwadorze, czerwiec 2024 r. 2 tys. członków gangu przeniesionych do więzienia o zaostrzonym rygorze w Tecoluca w Salwadorze, czerwiec 2024 r. AA/ABACA / Abaca Press / Forum
Transakcyjne podejście do polityki, rządy prawa i porządku za cenę zawieszenia praw obywatelskich, ślepa wiara w kryptowaluty. Nayiba Bukele sprawił, że Salwador z państwa niemal upadłego zamienił się w prawicową utopię.
Prezydent Salwadoru Nayib Bukele na forum ONZ we wrześniu 2024 r.United Nations Prezydent Salwadoru Nayib Bukele na forum ONZ we wrześniu 2024 r.

Był jednym z trzech prezydentów (wszystkich latynoskich) obecnych na inauguracji Donalda Trumpa. To wyróżnienie, bo na uroczystość do Waszyngtonu mało kto z najważniejszych polityków na świecie się pofatygował. Można oczywiście tłumaczyć, że to kwestia protokołu, głowy państw są zazwyczaj nieobecne, również z powodów praktycznych – po co ruszać do amerykańskiej stolicy, skoro niewiele da się wtedy ugrać. Prezydent ma szczelnie wypełniony kalendarz, nie ma miejsca na bilateralne spotkania, a z samego siedzenia na trybunie niewiele wynika.

Salwador: kolonia karna USA?

Nayib Bukele, zaledwie 43-letni, a sprawujący drugi raz urząd prezydenta Salwadoru, mimo wszystko pojechał. I raczej nie żałował, bo mógł dzięki temu odcinać kupony od sławy na amerykańskiej prawicy. Odkąd w 2019 r. przejął władzę w nieco ponad 6-milionowym państwie Ameryki Centralnej, znanym poza regionem przede wszystkim z plagi przestępczości zorganizowanej, wprowadza kolejne elementy altprawicowej fantazji o rządzeniu. Zaczął od wypowiedzenia wojny gangom. Równolegle na ulicach największych miast stawiał bankomaty do kryptowalut, obiecując, że Salwador stanie się pierwszym państwem na świecie, w którym bitcoin będzie oficjalnie walutą. Zmienił kodeks karny, dopuszczając, by na ławie oskarżonych zasiadało kilkaset osób jednocześnie. A teraz chce zamienić swój kraj w eksterytorialną kolonię karną Ameryki.

Bukele zapewnił Trumpa, że chętnie przyjmie skazanych w USA kryminalistów. Gdyby był to kolejny rozdział wojny z gangami, toby jeszcze nie dziwiło. Dwie największe maras, jak w Mezoameryce nazywa się struktury przestępczości zorganizowanej (Barrio 18 i MS-13), są aktywne również w Stanach. Według danych cenzusu i FBI na terenie kraju przebywa obecnie 2,6 mln obywateli Salwadoru. Skazanych za działalność przestępczą jest ok. 800, ale ważne są też proporcje – przybysze z tego kraju stanowią 3,7 proc. wszystkich obcokrajowców w amerykańskich więzieniach. Byłoby kogo deportować, ale nie o to w tym zamieszaniu chodzi.

Bukele chce pozwolić Trumpowi oddelegować obowiązki dotyczące działania systemu penitencjarnego do innego kraju. Pomysł niemal na pewno nie wejdzie w życie, bo narusza prawdopodobnie konstytucję przynajmniej jednego z dwu państw, nie mówiąc o dziesiątkach praw federalnych w USA. Co oczywiście nie znaczy, że Trump przestanie o nim mówić, a może nawet spróbuje go zrealizować bez względu na przeszkody.

Czytaj też: Donald Trump II rusza. Wie, że głównych obietnic nie spełni

Brutalne metody, spektakularne wyniki

Byłby to ruch bez precedensu. Prezydent Salwadoru w ramach krucjaty przeciw gangom skoncentrował się na budowie tzw. megawięzień o zaostrzonym rygorze i zaawansowanej obudowie technologicznej. Największe z nich, Centrum Izolacji Terrorystycznej, może pomieścić 40 tys. skazańców. To tam mieliby przebywać przestępcy transferowani z USA. Żeby zrozumieć, na czym tak naprawdę polegałby ten zabieg, trzeba przeanalizować krok po kroku reformy Bukele i jego podejście do przestępczości zorganizowanej.

Trzeba przyznać, że ma wręcz spektakularne wyniki. W 2015 r. liczba morderstw na 100 tys. mieszkańców wynosiła w Salwadorze 103, była jedną z najwyższych na świecie, razem z sąsiednimi Hondurasem, Gwatemalą i Nikaraguą. San Salvador razem z honduraskim miastem San Pedro Sula i wenezuelskim Caracas naprzemiennie dzierżyły tytuł światowej stolicy morderstw. Kiedy Bukele, syn chrześcijańskich imigrantów z Palestyny, przejmował władzę w 2019 r., liczba morderstw spadła do 51 – po części z powodu migracji, odpływu kryminalistów i swoistej eksternalizacji przestępczości m.in. do USA. A prezydent zbił jeszcze wskaźnik do zaledwie 7 morderstw na 100 tys. osób. Dziś to jedna z najniższych wartości w całej Ameryce Łacińskiej.

Bukele dokonał tego za pomocą brutalnych reform. Jedną z pierwszych jego decyzji była zmiana kwalifikacji czynu – członkostwo i przestępstwo w ramach gangu uznano za akt terrorystyczny. Od razu zaczęły się też masowe aresztowania, często obejmujące nieletnich. Z jednej strony nie zawsze zgodne z prawem, z drugiej – Bukele upierał się, że bez tego „raka, jakim są maras”, nie da się wykorzenić. W Salwadorze aż 40 proc. chłopców w wieku 14 lat jest już w jakimś stopniu uwikłanych w przestępczość zorganizowaną.

Koszt aresztowań był jednak bardzo wysoki. Jonathan Blitzer, reporter tygodnika „New Yorkera”, w brawurowym tekście poświęconym reformom Salwadoru wylicza, że w pierwsze sześć tygodni aresztowano ponad 30 tys. osób.

Terapia szokowa zadziałała

Mieszkańcy Salwadoru wyszli na ulice, ale Bukele to ignorował, mówiąc, że „zawsze znajdzie się matka, siostra czy żona gangstera, która nie będzie chciała, żeby trafił za kratki”. Upierał się przy tym, że pomyłki przy aresztach dotyczą najwyżej 1 proc. przypadków. I zaczęły się „megarozprawy”: jak twierdził, skoro kilkaset osób było oskarżonych o te same wykroczenia w ramach działalności w tej samej organizacji, to można je sądzić jednocześnie. Oczywiście domniemanie niewinności w takich sytuacjach jest iluzją, nie da się też przeprowadzić takiej rozprawy uczciwie. Organizacje broniące praw człowieka alarmowały, że w Salwadorze łamana jest konstytucja. Bukele był głuchy.

Jego terapia szokowa jednak poskutkowała, przestępczość mocno spadła, a i wyborcy przywykli do tzw. mano super dura, supertwardej ręki władcy. Pozytywnie prezydenta ocenia ponad 80 proc. obywateli; w wyborach w lutym 2024 r. uzyskał 84,65 proc. To wynik, o którym Trump mógłby tylko pomarzyć, a Bukele imponuje mu nie tylko w kwestii walki z przestępczością. Jest praktycznie uzależniony od X, nieustannie wypowiada się w social mediach na prawie każdy temat. Kocha kryptowaluty – w 2021 r. uznał bitcoin za oficjalny środek płatniczy, równolegle z dolarem amerykańskim. Kiedy w tym czasie odwiedzałem Salwador, mieszkańcy na to rozwiązanie patrzyli z ogromnym lękiem. Niejednokrotnie słyszałem, że to sposób na przeniesienie zasobów państwowych do sfery kryptowalut i uniknięcia konieczności spłaty zadłużenia z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Eksperci są zgodni, że za pomocą tych instrumentów płatniczych dużo łatwiej też prać pieniądze, o co zresztą Bukele i jego administracja w miarę regularnie są oskarżani.

Trump i Bukele

Przyjęcie do siebie amerykańskich kryminalistów byłoby dość logicznym kolejnym krokiem w relacjach Salwadoru z MAGA-Ameryką. Przytoczone już problemy z legalizacją takiego kroku nie muszą być istotne, bo nie jest powiedziane, że Trump zamierza przestrzegać prawa. Na ten fakt zwraca uwagę cytowany przez „New York Timesa” Michael E. Shifter z think tanku Inter-American Dialogue. Podkreśla, że Bukele w Salwadorze już cieszy się władzą autorytarną i nieograniczoną. A Trump robi wszystko, żeby taki sam status osiągnąć w USA – eliminując wszelkie ograniczenia dla władzy wykonawczej.

Prezydent Salwadoru nie byłby pierwszym autorytarnym przywódcą, który amerykańskiemu prezydentowi imponuje. A próbę odtworzenia jego reform już raz podjęto. W Ekwadorze robi to Daniel Noboa, niemal z metra cięty lider alt-prawicy. 37 lat, proweniencja pozapolityczna, kontakty w świecie biznesu, ogromny osobisty majątek. Narracja o upadłym państwie przejmowanym przez gangi i migrantów, w którym trzeba rządów silnej ręki. Megawięzienia, zawieszanie praw obywatelskich.

W tym kontekście nie dziwi, że Noboa też był na inauguracji Trumpa. Międzynarodowa MAGA-koalicja nie jest już fantazją publicystów czy histerią progresywnych aktywistów. Jest jak najbardziej realnym, nawet jeśli nieformalnym, podmiotem polityki międzynarodowej. To będzie narastać.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Życie seksualne polskich księży. Michałowe z plebanii odchodzą, wchodzą tinderowe

Młodzi księża są bardziej aspołeczni, stałe związki to dla nich wyjście ze strefy komfortu. Szukają relacji na portalach społecznościowych. Przelotnych, bez zobowiązań – mówi Artur Nowak, autor reportaży „Plebania” i „Zakrystia”.

Joanna Podgórska
16.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną