Świat

Jak Alice Weidel została pupilką Chin. Niemcy mają z AfD coraz większy kłopot

Alice Weidel Alice Weidel Michael Kappeler / AFP / East News
Szefowa AfD, otwarcie prorosyjskiej i antyunijnej partii dominującej w całych wschodnich Niemczech, rzadko mówi publicznie o swoich związkach z Państwem Środka. Długo tam mieszkała, pracowała i do dzisiaj regularnie spotyka się z chińskimi dyplomatami.

Z naszego punktu widzenia ważne, a przynajmniej ważniejsze są inne aspekty jej kariery politycznej: wola normalizacji stosunków z Rosją Władimira Putina, krytyka Unii Europejskiej, hodowanie we własnej partii apologetów nazizmu, zbliżenie z Elonem Muskiem i Donaldem Trumpem. Rzadziej w przestrzeni publicznej przebija się wątek relacji Alice Weidel z Chinami. Co dziwne o tyle, że są nie tylko intensywne, ale i widoczne gołym okiem.

Niebezpieczne związki z Chinami

Na ten trop można wpaść dość łatwo, obserwując życie w partii. Wiosną ubiegłego roku niemieckie służby zatrzymały współpracownika Maximiliana Kraha, kontrowersyjnego europosła AfD. Krah, który wsławił się m.in. wypowiedziami dla włoskiego dziennika „La Repubblica” („nie wszyscy członkowie SS byli przestępcami”), na chwilę został zawieszony w prawach członka partii, ale Weidel zrehabilitowała go jeszcze przed czerwcowym głosowaniem. W jego biurze zatrudniony był Jian G., obywatel Chin, którego wywiad oskarżył o szpiegostwo na rzecz Pekinu. To, że politykom AfD blisko do chińskiego komunizmu, jest dość oczywiste, jednak dotychczas nawet komentatorzy tamtejszej polityki koncentrowali się na tych, którzy generowali więcej kontrowersji – a pod tym względem Krah wygrywał z Alice Weidel zdecydowanie.

Tymczasem to liderka AfD częściej wchodzi w relacje z Chinami, ma też bliższe związki z tym krajem. Mieszkała w Państwie Środka łącznie sześć lat, mówi biegle po mandaryńsku. W 2011 r. obroniła doktorat poświęcony m.in. chińskiemu systemowi emerytalnemu.

Warto na Weidel popatrzeć jeszcze szerzej. Wszystkie najważniejsze fakty, które ją opisują, jednoznacznie klasyfikują ją jako beneficjentkę globalizacji, liberalizmu i porządku opartego na prawach człowieka. Jest lesbijską, choć o swojej seksualności nie mówi publicznie. Oczywiście nie ma takiego obowiązku, ale to co najmniej ciekawe, że Weidel krytykuje wszystkie instytucje, które pomagają zapewniać prawa osobom LGBT+.

Jej żoną jest pochodząca ze Sri Lanki Sarah Bossard. Para adoptowała córkę. Innymi słowy, jej rodzina nie ma nic wspólnego z tradycyjnym modelem propagowanym przez AfD i partie jej bliskie w całej skrajnie prawicowej Europie, nie mówiąc już o Władimirze Putinie.

Podobnie wygląda sprawa z jej miejscem zamieszkania. Formalnie ma podwójny status rezydencji: w Berlinie i Biel w Szwajcarii. Gdzie płaci podatki? Oczywiście twierdzi, że pobyt w Szwajcarii nie ma nic wspólnego z optymalizacją podatkową, a „Niemcy kocha ponad wszystko”, jednak skrzętnie unika pytań o majątek osobisty. Może być niemały – Weidel przed wejściem do polityki pracowała dla Goldman Sachs, jednego z największych banków inwestycyjnych na świecie, i dla giganta ubezpieczeniowego Allianz. Firmy zbudowały pozycję dzięki wolnemu handlowi i koniunkturze lat 90. Czyli zjawiskom możliwym wyłącznie dzięki wartościom, których Weidel nie akceptuje i w kontrze do których zbudowała się politycznie.

Czytaj też: Azja po wyborach w Ameryce. Jak obłaskawić Trumpa? Chinom na pewno nie będzie ułatwiać życia

Kanclerka Alice Weidel?

Jak ujawnił niedawno dziennik „Bild”, Weidel przez wiele lat regularnie spotykała się z Wu Kenem, chińskim ambasadorem w latach 2019–24. Skonfrontowana z tymi doniesieniami tłumaczyła, że zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie w 2022 r. chciała „zrozumieć chińskie stanowisko w tej sprawie”. Nigdy jednak nie mówiła szerzej o tym, co Wu Ken jej przekazywał.

Znane jest natomiast bardzo dobrze jej stanowisko w kluczowych dla Chin sprawach. Weidel nie uważa Xi Jinpinga za lidera łamiącego prawa człowieka – co wyróżnia ją na tle np. szefowej MSZ Annaleny Baerbock, która w rozmowie z Fox News nazwała go dyktatorem. Weidel nie ma też nic przeciwko coraz bardziej zaczepnym działaniom chińskiej armii w Cieśninie Tajwańskiej. Wręcz przeciwnie, uważa, że rząd kanclerza Scholza „napędza prowokacje” na tym obszarze geograficznym.

Jak na osobę o rzekomo prawicowych poglądach jest szokująco mało krytyczna wobec chińskiego komunizmu jako narodowej ideologii. Portal „South China Morning Post” napisał nawet ostatnio o niespodziewanym „zauroczeniu Alice Weidel chińskim komunizmem”. Z kolei niemieckojęzyczna odsłona portalu „Table Briefing” pisze o tym, jak jest odbierana przez Chińczyków. Fabian Peltsch doskonale opisał fenomen tej niemieckiej polityczki w Państwie Środka, uznawanej tam za zdroworozsądkową i wiarygodną partnerkę w interesach. Ceni się jej znajomość mandaryńskiego i doświadczenie życia w Chinach, to ma czynić ją zdolną do rozumienia „chińskiego stylu życia”. Rodzice mieszkających w Niemczech Chińczyków – pisze Petsch – dopytują nawet, czy Weidel ma szansę zostać kanclerzem Niemiec. Co oczywiście byłoby dla Pekinu bardzo pożądanym rozwiązaniem.

Czytaj też: Weidel i Wagenknecht. Wchodzą do wielkiej polityki, by obalić dziedzictwo Merkel

AfD w świecie hipokrytów

Niemieccy politycy są zaniepokojeni. Roderich Kiesewetter, odpowiedzialny w CDU za komunikację partii na temat bezpieczeństwa, stwierdził, że spotkania szefowej AfD z chińskim ambasadorem to „bardzo nietypowa sytuacja”. Należy zatem pytać, czy „rząd Chin nie ma pośredniego lub bezpośredniego wpływu na nią i jej ugrupowanie”.

Wprawdzie wiele wskazuje na to, że Weidel do rządu tym razem nie wejdzie, bo innym formacjom uda się stworzyć koalicję i kordon bezpieczeństwa na poziomie rządowym zostanie utrzymany (choć J.D. Vance wzywał do porzucenia tych rozwiązań w całej Europie), ale przy tak wysokim, wynoszącym 21 proc. poparciu nie będzie się dało dłużej tej partii ignorować.

Niemcy, a przez to cała Europa ma realny problem – jedna z ważniejszych osób w polityce ma radykalne poglądy, jest promowana przez Muska i Vance’a i jest miękką zwolenniczką chińskiego modelu społeczno-politycznego. Na prosty fakt, że całe życie osobiste zbudowała na całkowitym zaprzeczeniu swym poglądom, niewielu na prawicy zwraca uwagę. Hipokryzja w polityce nie jest problemem – i w tej akurat Weidel, Trump czy J.D. Vance, który swojego szefa przyrównał kiedyś do Adolfa Hitlera, na pewno mogą się zgodzić.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Ranking najlepszych galerii według „Polityki”. Są spadki i wzloty. Korona zostaje w stolicy

W naszym publikowanym co dwa lata rankingu najlepszych muzeów i galerii sporo zmian. Są wzloty, ale jeszcze częściej gwałtowne pikowania.

Piotr Sarzyński
11.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną