Pobudka, Europo!
Pobudka! Ameryka nam odpływa. Czy Europa sama się obroni? Nie może być przerażonym widzem
Republikański senator Tom Cotton za prezydentury Joe Bidena na łamach „Wall Street Journal” z pasją wzywał do silniejszego wsparcia Kijowa. Alternatywa – przekonywał – to nie pokój, ale kolejny „zamrożony konflikt” na rękę Rosji. Kreślił scenariusz kryzysu migracyjnego, ataku Moskwy na Mołdawię, a potem na kraje NATO. Miał pretensje, że Biden odmawia Wołodymyrowi Zełenskiemu samolotów i rakiet dalekiego zasięgu. Dziś senator Cotton jednak milczy.
Trump zastraszył republikańskich członków Kongresu. A oni, przestraszeni, zdradzają swe dawne ideały (o ile w ogóle je mieli). Lud MAGA uwielbia swojego prezydenta w roli twardego szeryfa, rozstawiającego świat po kątach. Ale w ramach tej adoracji ginie fakt, że szeryf jest ostry, gdy mówi do Panamy, a łagodny, gdy rozmawia z Moskwą. W miesiąc zniszczył soft power Ameryki w stopniu znacznie przerastającym skuteczność wieloletnich wysiłków sowieckiej i rosyjskiej propagandy.
Co w takiej sytuacji powinna robić Europa? Po pierwsze, nie panikować. Czas najwyższy, aby z wasala zmieniła się w partnera, którego trzeba szanować.
Coś w tym temacie już drgnęło. Deklaracje solidarności z Ukrainą, jakie nadeszły ze spotkania europejskich liderów w Londynie, wskazują, że Stary Kontynent nie podkulił jednak ogona. Ale ważniejsze od deklaracji są konkrety. Komisja Europejska ogłosiła program zbrojeniowy. Akcje europejskich firm zbrojeniowych idą ostro w górę, co znaczy, że zdaniem inwestorów tym razem nie skończy się na retoryce.
Przekuć pozorną słabość w siłę
Geopolityczna pozycja Europy mocno się skomplikowała. Ale też wiele się wyjaśniło. Głównie to, że na Amerykę nie można liczyć tak jak w przeszłości. Pytanie administracji Trumpa o wykładnię art. 5 traktatu północnoatlantyckiego (jeden za wszystkich…) nie ma dziś wielkiego sensu.