1120. dzień wojny. Niespodzianki dla nieproszonych gości. Ta broń miała już nie wrócić na front
Tuż po rozmowie Trumpa z Putinem w kilku obwodach Ukrainy ogłoszono alarm przeciwlotniczy. Nie bez powodu: w stronę granicy już zmierzały bezpilotowce typu Gerań-2. Rosjanie wystrzelili też pociski balistyczne Iskander-M i użyli pocisków przeciwlotniczych z zestawów S-300, ale przeciw celom naziemnym, w trybie awaryjnym.
W porannym komunikacie Ukraińcy donoszą o zestrzeleniu 72 bezpilotowców. Rosjanie dokonali zniszczeń i tak, trafili m.in. w szpital w Sumach, podstację zasilania w obwodzie dniepropietrowskim, ujęcie wody w Charkowie, jeszcze jeden szpital w Krasnopolu i w duże gospodarstwo rolne w obwodzie czernichowskim. Tradycyjnie oberwały też budynki mieszkalne. Na Ukrainę leciały także wabiki bez głowic bojowych. Według komunikatu rosyjskiego MON siedem dronów zestrzelili sami Rosjanie, by zatrzymać atak na infrastrukturę energetyczną w obwodzie mikołajowskim.
Ukraińskie bezpilotowce nocą uderzyły z kolei w magazyn ropy „Kawkazka” w Kraju Krasnodarskim. Tradycyjnie oficjalny komunikat głosi, że pożar wybuchł tu wskutek upadku resztek zestrzelonego drona. Trzeba przyznać, że rosyjska obrona przeciwlotnicza ma wyczucie w zestrzeliwaniu dronów akurat nad rafineriami.
Sześć godzin rozejmu
Jakby tego było mało, rosyjski resort obrony już zdążył oskarżyć Ukrainę o prowokacje i niweczenie wysiłków pokojowych Donalda Trumpa. Wygląda więc na to, że 30-dniowe memorandum obejmujące infrastrukturę energetyczną nie przetrwało nawet sześciu godzin. Oczywiście nie było mowy o instalacjach naftowych, ale sam atak na kolejową podstację zasilania przeczy ograniczeniom, na które zgodził się