Włoska przemowa Muska. Europa ma się bać, Ukraina radzić sobie sama. Meloni idzie w odstawkę?
Pojawienie się Elona Muska na zorganizowanym we Florencji zjeździe członków i sympatyków Ligi, koalicjanta Braci Włochów premier Meloni w prawicowym rządzie, było niespodzianką. Po pierwsze, choć miliarder zyskuje od wielu miesięcy na popularności, to bliżej było mu dotychczas do samej pani premier niż do obecnego wiceszefa rządu i ministra infrastruktury. Wziął chociażby udział w zjeździe młodzieżówki partii Meloni w 2023 r., zachęcając wtedy młodych aktywistów do tego, by „rodzili więcej włoskich dzieci”. Ponadto na dworze Donalda Trumpa Meloni postrzegana jest jako jedna z najbardziej szanowanych europejskich liderek i liderów – była jedyną szefową rządu ze Starego Kontynentu obecną w Waszyngtonie na inauguracji obecnego prezydenta.
Po drugie, Salvini nie wydaje się politykiem, który specjalnie wart jest inwestycji ze strony Muska. Szefuje Lidze, najsłabszemu z trzech koalicjantów w obecnym gabinecie. Według najnowszych danych sondażowych (za Politico Polls of Polls) poparcie dla niej wynosi zaledwie 8 proc. Więcej ma centroprawicowa Forza Italia (9 proc.), która też wchodzi w skład rządu Meloni. I przede wszystkim – dwie partie opozycyjne: Ruch Pięciu Gwiazd (12 proc.) oraz Partia Demokratyczna (22 proc.).
W dodatku sam Salvini to polityk, który szczyt swojej kariery ma już raczej za sobą. Kiedy w latach 2018–19 był wicepremierem po raz pierwszy, kierując jednocześnie ministerstwem spraw wewnętrznych, bardziej się kompromitował, niż realizował swoje cele. Obiecywał, że ograniczy nielegalną migrację, ale nie był nawet w stanie zgodnie z prawem deportować słynnej Niemki Caroli Rackete, kapitanki statku humanitarnego, który zakotwiczył bez zezwolenia w porcie na Lampedusie.