W poniedziałek wielkanocny papież Franciszek odszedł do domu Ojca. Zmarł w swym apartamencie w Domu św. Marty w obrębie Watykanu. Lekarze zalecili mu oszczędny tryb życia, gdy wypisywali go niedawno z rzymskiego szpitala, w którym spędził ponad miesiąc, intensywnie leczony na zapalenie płuc i trudności z oddychaniem.
Styl Franciszka
Franciszek polecenia lekarzy odczytał po swojemu. Oszczędzał się, ale znalazł czas na krótkie spotkania m.in. z brytyjską parą królewską i wiceprezydentem J.D. Vance’em. Nie chciał jednej izolacji zamieniać na drugą. Taki był styl Franciszka: wychodzić do ludzi, a nie czekać, aż przyjdą. Za to kochały go rzesze katolików, które od każdego papieża ery nowożytnej właśnie tego oczekują.
Franciszek sprawował absolutną władzę w Kościele przez 12 lat. Wybrany ku zaskoczeniu watykanistów na następcę Benedykta XVI po jego niespodziewanej rezygnacji w 2013, nie przestawał zaskakiwać do końca pontyfikatu. To był jego znak firmowy: mówić o tym, czego ludzie chcą słuchać, czym się niepokoją, na co mają nadzieję. Mówić prosto i szczerze.
Taki styl nie wszystkim w Kościele się podobał, zwłaszcza w kręgach ultrakonserwatywnych. Ale to właśnie dzięki temu stylowi papież był wciąż obecny w debacie publicznej, a to przecież część jego misji.
Czytaj też: Co po Franciszku? Wynik konklawe jest całkowicie nieprzewidywalny. Rzym szykuje się na najazd pielgrzymów
Potrafił być prorokiem
Takim też go zapamiętamy: jako papieża, który nie bał się kontrowersji, niesprawiedliwych często ataków z wewnątrz kościelnego establishmentu, tylko szedł własną drogą, ani rewolucyjną, ani kontrrewolucyjną.