Świat

Świat boi się rozproszonego odwetu Iranu. Ta wojna może dotrzeć i do nas

Irańczycy na pl. Rewolucji w Teheranie po amerykańskim ataku, 22 czerwca 2025 r. Irańczycy na pl. Rewolucji w Teheranie po amerykańskim ataku, 22 czerwca 2025 r. ABACA / Abaca Press / Forum
Czy mu się to podoba, czy nie, Trump będzie zaangażowany w konflikt izraelsko-irański do końca. Niewykluczone, że użyje go jako argumentu do przykręcenia śruby w kraju. Tymczasem świat boi się rozproszonego odwetu Iranu.

W Zatoce Omańskiej, podobnie jak w całym sułtanacie, panuje błogi spokój. Po części dlatego, że o tej porze roku, kiedy temperatura regularnie osiąga 40 st. C, życie po prostu zamiera. Sprzedawcy i kierowcy zapewniają, że „zimą Muskat wypełnia się ludźmi”, ale na podstawie czerwcowych obrazków z miasta, w którym ruszają się tylko samochody, a mieszkańcy prześlizgują się od jednego klimatyzowanego pomieszczenia do drugiego, ciężko w to uwierzyć. Upał jest taki, że widoczny na horyzoncie tankowiec równie dobrze mógłby być delirycznym mirażem.

Na razie nie jest, choć może niedługo tankowce trzeba będzie sobie tylko wyobrażać. Parlament Islamskiej Republiki Iranu wnioskuje o blokadę cieśniny Ormuz – położonego kilkaset kilometrów na północny zachód od Muskatu przemysku oddzielającego Zatokę Perską od Omańskiej. Codziennie przepływa tędy jedna piąta globalnego zapotrzebowania na ropę naftową. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła – należy do Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Na razie to machanie szabelką. Najwyższy przywódca Ali Chamenei, który już wskazał swoich potencjalnych następców i przekazał wojskowym część kompetencji, zdaje się mówić światu, że jego władza jeszcze nie upadła, w dodatku wciąż może Zachodowi napsuć krwi, odcinając go od ropy.

Chociażby dlatego w regionie czuć lekkie zdenerwowanie. Na terytorium sułtanatu nie ma amerykańskich baz wojskowych, więc spada ryzyko ataku odwetowego ze strony Iranu lub którejkolwiek organizacji politycznie czy finansowo zależnej od Teheranu.

Reklama