Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Jak Dima stał się „demonem”. Miedwiediew wszystko zawdzięcza Putinowi i wszystko dla niego zrobi

Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew, 2018 r. Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew, 2018 r. Alexander Zemlianichenko / AP Photo / East News
Spór Dmitrija Miedwiediewa z Donaldem Trumpem tylko wydaje się błahy. Szef Rady Bezpieczeństwa Rosji wie, co robi, i jest wyjątkowo skuteczny w roli prowokatora.

To w reakcji na zaczepki Miedwiediewa Trump zapowiedział misję dwóch atomowych okrętów podwodnych. „Słowa mają znaczenie i mogą prowadzić do niezamierzonych konsekwencji. Mam nadzieję, że w tym wypadku tak nie będzie” – napisał prezydent USA na Truth Social.

Sprowokował go komentarz Miedwiediewa na temat ultimatum dla Rosji. „Każde nowe ultimatum jest groźbą i krokiem ku wojnie” – napisał. I przestrzegł: „Nie podążaj ścieżką śpiącego Joe [Trump nazywa tak Joe Bidena]”. Trump nazwał go w odpowiedzi „nieudanym byłym prezydentem”. A Miedwiediew zasugerował możliwość użycia Perymetru, tzw. martwej ręki, zautomatyzowanego systemu odwetu jądrowego. Często o nim ostatnio wspomina.

Prowokator Miedwiediew

Ten spór to tylko z pozoru walka kogutów. Miedwiediew, były prezydent, dziś szef Rady Bezpieczeństwa, jest postrzegany na Zachodzie jako ważna figura – odgrywa rolę prowokatora na kierunku zagranicznym. Stale podżega do wojny jądrowej i regularnie straszy uderzeniami w stolice wschodniej rubieży NATO. W marcu 2024 r. ostro skrytykował niemiecki rząd za groźby aresztowania Putina po nakazie wydanym przez MTK. Na głos „rozmyślał” o zbombardowaniu Bundestagu. Groził, że „Warszawa otrzyma swój przydział radioaktywnego pyłu”. Jeśli Ukraina użyje zachodniej broni dalekiego zasięgu na terytorium Rosji – ostrzegał – „odpowiedź jądrową” odczują Polska z Rumunią.

Reklama