Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Krajobraz się urywa

Już nie lewica–prawica, ale miasto–wieś. Ten konflikt napędza świat. Kto i po co zaczął?

„Nasz czas jest teraz”: nowy burmistrz Zohran Mamdani nawet w samym Nowym Jorku uchodzi za skrajnego lewicowca. „Nasz czas jest teraz”: nowy burmistrz Zohran Mamdani nawet w samym Nowym Jorku uchodzi za skrajnego lewicowca. Adam Gray/Bloomberg / Getty Images
W wielu krajach traci na znaczeniu podział na prawicę i lewicę. Zastępuje go konflikt miasta–prowincja. I może to być największe jak dotąd zagrożenie dla państwa narodowego.
„Dość nakazów i ograniczeń”: francuscy rolnicy na blokadzie autostrady koło ParyżaMustafa Yalcin/Anadolu/Getty Images „Dość nakazów i ograniczeń”: francuscy rolnicy na blokadzie autostrady koło Paryża

Nowy Jork nie miał prawicowego burmistrza już od pokolenia. Położonym w konserwatywnej otulinie Los Angeles Demokraci rządzą od końca lat 90. XX w. W latach 80. Londyn był twierdzą torysów. To się radykalnie zmieniło za premierostwa Tony’ego Blaira i od 1997 r. stolicą włada lewica. A w Paryżu wygrywa ona nieprzerwanie od 2001 r., choć wcześniej prawicowiec Jacques Chirac stał na czele ratusza przez 18 lat.

Niedawne zwycięstwo Zohrana Mamdaniego w wyborach na burmistrza Nowego Jorku nie tyle wpisuje się w ten trend, ile go radykalizuje, przyspiesza. Jak na amerykańskie warunki, a nawet nowojorskie, jest on skrajnym lewicowcem. Dlatego jego wygrana jest w pewnym sensie lustrzanym odbiciem prezydenckiego zwycięstwa Donalda Trumpa, które z kolei było triumfem skrajnie prawicowego skrzydła Republikanów. Oba te wydarzenia dzieli zaledwie rok. I oba rozegrały się w tym samym państwie. Ale czy na pewno w tym samym?

Mamdani wygrał w największym mieście Ameryki. Trump wygrał głównie na prowincji. A reszta Zachodu patrzy na Amerykę i widzi u siebie tę samą tendencję. Spór miasto–wieś coraz szybciej zastępuje najważniejszą dotychczas oś podziału politycznego na prawicę i lewicę. Te dwa ostatnie to już niemal pojęcia z innej epoki, niewiele mówiące we współczesnym świecie, w którym punkt widzenia coraz bardziej zależy od miejsca zamieszkania. Ta nowa geografia polityczna coraz bardziej zagraża dotychczasowemu porządkowi opartemu na państwach narodowych.

Konflikt sprowokowały miasta, uważa konserwatywny felietonista „New York Timesa” Ross Douthat, to one zaczęły skręcać ostro w lewo. A powodów jest kilka, w tym dwa najważniejsze. Po pierwsze, pod koniec lat 90. w największych metropoliach Zachodu wyraźnie zaczęła spadać przestępczość, co odebrało popularność walczącej o porządek i bezpieczeństwo prawicy.

Polityka 47.2025 (3541) z dnia 19.11.2025; Świat; s. 55
Oryginalny tytuł tekstu: "Krajobraz się urywa"
Reklama