1368. dzień wojny. Polacy nie znają się na dronach? Bzdura. Musimy być szybko gotowi
Mamy do wyboru utratę godności lub ważnego sojusznika – tak Wołodymyr Zełenski odpowiedział na pakt Dmitriew–Witkoff. Cała ta propozycja to ciężki dowcip uzgodniony (bo przecież nie wynegocjowany) przez Steve’a Witkoffa z Kiryłłem Dmitriewem na Florydzie i wszystko wskazuje, że nie zostanie przyjęta przez Kijów. Europejczycy też mają świadomość, że ten plan oznacza w praktyce upadek Ukrainy, co z kolei stwarza śmiertelne niebezpieczeństwo dla nas.
Jest oczywiste, że plany Rosji nie ograniczają się do Ukrainy czy nawet Polski. Putin chce dominować w całej Europie, inaczej jego wymarzony świat wielobiegunowy się nie ziści, a Rosja stanie się znów ubogim krewnym Europy, przychodzącym po prośbie do bogatych państw i sprzedającym tanio swoje surowce. Takim trędowatym pariasem można pomiatać. Pokonanie Ukrainy oznacza przeniesienie działań bojowych dalej; Europa nie może do tego dopuścić, o ile nie chce bezpośrednio walczyć z Rosją. To oczywiste dla europejskich przywódców, ale zupełnie nieoczywiste dla amerykańskiej administracji, która bierze umizgi Kremla za dobrą monetę, naiwnie wierząc w szczere intencje starego lisa z KGB.
Wielka Brytania ogłosiła tymczasem, że pracuje z Ukrainą nad kontrpropozycją pokojową. W proces włączono pozostałych europejskich przywódców.
Źródło zbliżone do rosyjskiego resortu spraw zagranicznych stwierdziło, że plan w obecnym kształcie jest „niegotowy” – Rosja sprzeciwia się gwarancjom bezpieczeństwa dla Kijowa i wykorzystaniu zamrożonych rosyjskich aktywów do wspierania Ukrainy, chciałaby też większej redukcji ukraińskich wojsk.