1376. dzień wojny. Czym tak naprawdę będzie się różniła wojna w Polsce od wojny w Ukrainie
Okazuje się, że niesławny pakt Dmitriew–Witkoff miał jednak tajne aneksy. Jak pisze „Wall Street Journal”, w tle są propozycje wielkich interesów, które amerykańscy biznesmeni mieliby robić we współpracy z Rosją, łącznie z inwestycjami w rosyjską gospodarkę. Wszystko kosztem Ukrainy, a pośrednio też Europy. Chyba nie ma co więcej tego komentować.
Władimir Putin podpisał dekret nakazujący przeprowadzenie pełnej rusyfikacji terenów okupowanych Ukrainy. Do 2036 r. 95 proc. mieszkańców ma deklarować rosyjską tożsamość narodową. Co to oznacza w praktyce: czystki etniczne, ostre prześladowania, intensywną indoktrynację.
Rosyjska gospodarka jest w zapaści, ale daleka od upadku. Putin podpisał też dekret podnoszący VAT z 20 do 22 proc. w nadziei na zmniejszenie deficytu, ale to się pewnie przyczyni do wzrostu inflacji.
Rosyjskie media, po konferencji Putina z 27 listopada, rozpowszechniają tymczasem fałszywe twierdzenia, że linia frontu zawala się, bo ukraińskie siły masowo się wycofują i poddają, pozostawiając duże obszary bez obrony; że siły rosyjskie wkrótce będą pędzić na Kijów i że już pokonały Ukraińców, muszą tylko rzecz „dokończyć”. To całkowita bzdura. Wojna nadal ma charakter pozycyjny i choć Rosjanie utrzymują od dawna inicjatywę, to wciąż ponoszą straty w ludziach i sprzęcie. Nie wiadomo natomiast, jak długo utrzyma się wysokie morale ludności ukraińskiej, która nie chce wpaść w ręce Rosjan.
Ostatniej nocy znów miał miejsce silny atak dronowo-rakietowy na Ukrainę, skoncentrowany na infrastrukturze energetycznej, by pozbawić konkretne tereny źródeł prądu i ogrzewania.