Piotr Sarzyński: Jesteśmy na półmetku Polska! Year, roku kultury polskiej w Wielkiej Brytanii. Czy Anglicy pokochają dzięki niemu naszą muzykę, teatr, plastykę?
Paweł Potoroczyn: Chyba nie jest najgorzej. W pięć miesięcy od inauguracji nasze prezentacje przyciągnęły półtora miliona widzów. Tylko wystawę polskiego symbolizmu obejrzało w Tate Britain 400 tys. osób, co oznacza, że nasza propozycja była atrakcyjna, a Brytyjczycy jej przychylni. A przecież dopiero się rozpędzamy, największe projekty zaplanowaliśmy na jesień i wiosnę przyszłego roku. Na zakończenie sporządzimy raport, w którym zestawimy twarde dane dotyczące ilości sprzedanych biletów i frekwencji, ilości kliknięć w sieci, opinii mediów i krytyki itp. Będziemy też chcieli przeprowadzić ilościowe i jakościowe badania wizerunku Polski i to, czy i na ile się zmienił się po Sezonie.
To niech pan się jeszcze czymś pochwali. Zawsze to miło posłuchać, jak nasi triumfują.
Proszę bardzo. Wykonanie Pasji według św. Łukasza Krzysztofa Pendereckiego w słynnej katedrze w Canterbury w ramach prestiżowego festiwalu muzyki współczesnej Sounds New. Dyrygował sam kompozytor. Katedra wypełniona do ostatniego miejsca, a po koncercie 20-minutowa owacja na stojąco zgotowana przez ogromnie wymagających słuchaczy. Fantastyczne recenzje, które przeczytało setki tysięcy ludzi. I to w kraju, w którym dotychczas Maestro Penderecki nie był rozpieszczany przez publiczność i krytykę. Zarejestrowaliśmy ten koncert, za pośrednictwem European Broadcasting Union usłyszą go miliony.
Pięknie. Dwieście wydarzeń w ciągu roku. Zmasowany atak polskiej kultury, ale później przychodzi grudzień czy luty, zwijamy manatki i tych zaciekawionych Anglików zostawiamy z niczym.