Archiwum Polityki

Demokracja pół na pół

Nowa europejska choroba? We Włoszech, w Niemczech, teraz na Węgrzech wcześniej we Francji w  referendum konstytucyjnym, też w Polsce – nie ma wyraźnych zwycięzców w głosowaniach. Wybory idą na remis, nie dając nikomu silnego mandatu do rządzenia.

Zacznijmy od Włoch, bo ludyczno-populistyczny Silvio Berlusconi, chociaż dziś przegrany, nie zejdzie ze sceny i będzie stroił miny do widowni, by popsuć przedstawienie Romano Prodiemu. Najpierw wynik samych wyborów: Prodi, a raczej cała jego koalicja, uzyskał tylko nieco ponad 20 tys. głosów więcej od Berlusconiego. Więc niezależnie od dalszego rozwoju wypadków jego mandat jest cieniutki, co rywale będą mu do znudzenia wytykać. Jaki energiczny program można wdrożyć z tak słabym mandatem? Mało tego! Berlusconi żąda przeliczenia głosów z 60 tys. obwodowych komisji i możliwe, że wynik przesądzi dopiero rozprawa w sądzie. Czyżby miał się powtórzyć gorszący spektakl z 2000 r. z USA, kiedy w Europie przyglądano się z niesmakiem sporom Ala Gore’a z Bushem?

To zdumiewające, iż w kraju liczącym 58 mln mieszkańców rozstrzyga o wyniku nawet niecała dziesiąta jednego procenta (w USA, kiedy przegrywał Al Gore, było to 0,00003 proc.). We Włoszech premier, szykując się do wyborów, uważnie badał tendencje wyborcze, dostrzegał znużenie własną osobą i na kilka miesięcy przed głosowaniem zmienił ordynację z większościowej na proporcjonalną. Co za ironia historii! Powojenne Włochy, jak wiadomo, chorowały na „chorobę drzwi obrotowych”, to znaczy na obecność chmary małych partyjek, rządów nieustannie przychodzących i odchodzących – i niekończące się manewry zawiązywanych koalicji.

Ostatecznie w referendum w 1993 r. Włosi uroczyście odrzucili system proporcjonalny i przeszli na większościowy. Właśnie dzięki temu systemowi Berlusconi pewnie wygrał w 1994 r. Wielki znawca Włoch, amerykański profesor Alexander Stille, autor książki (o Berlusconim) „Splądrowanie Rzymu”, zwraca uwagę, że wtedy Sylvio przekonywał, iż system większościowy jest jego „religią”.

Polityka 16.2006 (2551) z dnia 22.04.2006; Temat tygodnia; s. 24
Reklama