W Świnoujściu i Kołobrzegu Niemcy są przyjmowani bez obaw. Za sprawą gości zza Odry tutejszy handel, usługi, pensjonaty i hotele, mimo niezbyt udanego sezonu, nie narzekają na brak klientów.
Tak podziwiany niegdyś za granicą niemiecki model państwa i kapitalizmu o ludzkiej twarzy zatarł się. Politycy i publicyści lamentują, że Niemcy to chory człowiek Europy, model schyłkowy. Pojawiają się więc ambitne plany odnowy.
Dwa tygodnie temu opublikowaliśmy artykuł o masowych wyjazdach do Niemiec polskich obywateli niemieckiego pochodzenia. W zamian za zgodę na wyjazdy, gierkowska Polska otrzymała wysoki kredyt. Oto ciąg dalszy tej historii. Opowieść o losach ludzi, którzy opuścili Mazury, i o Polakach, którzy tam przybyli.
Społeczeństwo niemieckie starzeje się w zastraszającym tempie. Rodzi się mniej Niemców, niż umiera. Wskazywałoby to na ogólnonarodową niechęć do prokreacji.
Ile był wart w 1975 r. jeden obywatel PRL pochodzenia niemieckiego? 23 tys. marek. Tyle wynegocjował z kanclerzem Helmutem Schmidtem I sekretarz KC PZPR Edward Gierek.
Co za ponury paradoks! Ledwie weszliśmy do Unii, a już nas straszą, że pruscy Niemcy odbiorą domy w Opolu i na Mazurach, fabryki w Szczecinie i w Pile, lasy nad Odrą. Ziomkostwa „wypędzonych” zgromadziły już kilkaset tysięcy euro na wniesienie spraw do sądów. Co mogą wywojować?
Na Śląsku wszystko co jest związane z bliższą i dalszą przeszłością ma ciągle współczesny i emocjonalny wymiar. Wystarczyło kilka incydentów na styku polsko-niemieckim, aby powróciły dawne strachy: czy słaba Polska nas obroni?
W Niemczech pracuje na czarno 7–9 mln osób, Niemców i cudzoziemców. W czerwcu 2004 r. ma wejść w życie nowe prawo, aby skuteczniej zwalczać szarą strefę. Jednak proponowane rozwiązania wzbudzają wiele negatywnych emocji.