Niemcy roku 2005 to kraj wewnętrznie popękany i pozbawiony kompasu. Dwa zdjęcia na pierwszych stronach gazet – dwoje konkurencyjnych tryumfatorów, Angela Merkel i Gerhard Schröder, z prawie równym wynikiem wyborczym – najlepiej oddają niemiecką schizofrenię.
Gdy hitlerowcy dochodzili do władzy, zapowiadali, że oczyszczą Niemcy z liberalnej zgnilizny. Życiem rządzić miała zasada: „Ty jesteś niczym, twój naród jest wszystkim”. Państwo rozciągało kontrolę nawet na zachowania seksualne.
Socjaldemokraci bronią przegranej sprawy. Zieloni i liberałowie są niemal nieobecni. Chadecy kłócą się między sobą o przyszły podział łupów. A wszyscy jak zaczarowani patrzą na notowania nowej Partii Lewicy, która psuje prognozy i budzi obawy, że – podobnie jak w 2002 r. – wrześniowe wybory do Bundestagu rozstrzygnie była NRD.
Spotkanie w Kolonii było jak pierwsza randka; trochę udane, trochę nie
Francji zagroził przystojny polski hydraulik, natomiast jego rolę w Niemczech przejął polski rzeźnik. To nim, jako podbierającym pracę, straszy się miejscowych.
Benedykt XVI jest gwiazdą Światowych Dni Młodzieży w Kolonii. Ale czy również w swojej trudnej, bardzo laickiej ojczyźnie?
Za naszą zachodnią granicą coraz ciszej mówi się o Angeli Merkel jako przyszłej żelaznej kanclerzycy, a coraz głośniej o wielkiej koalicji chadeków z socjaldemokratami.
W berlińskiej paradzie homoseksualistów pod koniec czerwca wzięło udział 25 tys. gejów i lesbijek. Przyglądało się im 400 tys. widzów. Dziś do dobrego tonu należy wspieranie parad przez polityków, również chadeków. Niemieccy homoseksualiści dorobili się nawet własnego muzeum.
Niemcy, tak jak i my, będą głosować tej jesieni. Dramatyczną decyzję o przyspieszeniu wyborów o rok kanclerz Schröder podjął po równie dramatycznej klęsce w Północnej Nadrenii-Westfalii, którą SPD rządziła od 39 lat. Schröder zapowiedział, że sam poprowadzi kontratak socjaldemokratów.
Na ekranach naszych kin mamy właśnie parę niemieckich filmów, których tematem jest bunt młodego pokolenia. Jak się jednak przekonamy, jest to rewolta tylko pozorowana.