Początek właściwej kampanii Bronisława Komorowskiego jest bardzo dobry. Prezydent nie przesadza, nie grzeje, jest sobą.
Dudabus objeżdża polskie powiaty. Prezydencki kandydat PiS na razie nie tyle podbija kraj, co przedstawia się wyborcom swojej partii.
Wybory wygrywa się zwykle dzięki kampanii wyborczej. Bronisław Komorowski może wygrać pomimo niej. Ale konkurenci są nie lepsi.
W tym sezonie politycznym kampania wyborcza miesza się z kampanią protestów związkowych. Politycy PO mówią, że to „PiS gra na Dudach”.
Tak na oko to Bronisław Komorowski mógłby sobie poważnie pogadać tylko z Januszem Palikotem i Adamem Jarubasem, reszta albo jest egzotyczna, albo pokazała, że – delikatnie mówiąc – jest nieprzygotowana.
– To jest szalenie niebezpieczne, że partie mają tyle pieniędzy, że są w stanie zainwestować kilkaset tysięcy w konwencje. Treść zastępuje konfetti – mówił Jacek Żakowski w Poranku radia TOK FM.
Ze wszystkich wyborów prezydenckich w III RP te najbliższe – właśnie oficjalnie ogłoszone na 10 maja – zapowiadają się najskromniej. Partie nie mają na te wybory pomysłu. Ani specjalnie do nich serca.
Na osiem miesięcy przed wyborami parlamentarnymi Andrzej Nowak, bardzo ważny dla obozu PiS profesor – typowany jeszcze niedawno na kandydata na prezydenta – wysyła lidera partii do Sulejówka.
Tłumy zwolenników, confetti, balony, powiewające flagi, patetyczna muzyka, ale przede wszystkim świetne retorycznie, przemyślane od A do Z przemówienie – tak wyglądał start kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy.
Zamierzam ubiegać się ponownie o wybór na urząd prezydenta – ogłosił urzędujący prezydent w czwartek kilka minut po godzinie 12.