W normalnych warunkach sprzęt zbrojeniowy kupuje się i produkuje w oparciu o konkretną koncepcję obrony. Są jednak kraje, gdzie robi się to zupełnie bez głowy, ot tak, by pokazać własną siłę.
Zagrożenie militarne dla Polski po raz pierwszy od 1939 r. jest naprawdę realne. Nikt chyba nie neguje, że musimy się dobrze przygotować na odparcie ewentualnej agresji. Czyli trzeba czerpać z ukraińskich doświadczeń – na ile tylko się da.
Można już oficjalnie powiedzieć, że kontrofensywa w zasadzie się zatrzymała. Nie ma spodziewanych szybkich postępów, nie udało się przerwać korytarza krymskiego, Ukraińcy stoją w miejscu. Rozwiązania patowej sytuacji szuka ich najwyższe dowództwo, ale i władze zachodnich państw. Czy uzbrojenie uznawane za „przestarzałe” mogłoby pomóc? I tak, i nie.
PiS sprawnie odcina kupony od popularnych i obiektywnie potrzebnych decyzji obronnych. Wojska jako tła kampanii wyborczej jest dużo, będzie jeszcze więcej, a opozycja nie bardzo ma argumenty, by to krytykować.
Rosja używa w Ukrainie broni zapalającej, od której cywilizowany świat odchodzi. W produkcji czołgów sięgają zaś po elementy, które są w stanie wytworzyć na miejscu lub sprowadzić mimo embarga.
Zaskakujące jest to, że kraj, w którym wyprodukowano najwięcej czołgów na świecie – i jest to niewiele mniej, niż wynosi produkcja czołgów w całej reszcie świata – obecnie nie jest w stanie produkować ich w znaczącej liczbie. Ale czy Rosjanie się tym przejmują? Najwyraźniej nie.
MON i PGZ chętnie chwalą się ostatnio olbrzymimi zamówieniami. I choć państwowa grupa firm zbrojeniowych korzysta na tym w niespotykanej wcześniej skali, to nie zawsze w takiej jak zagraniczni dostawcy.
Niemcy w końcu podjęli decyzję o przekazaniu Ukrainie czołgów Leopard. Ich wahania, całe to „scholzowanie” wywołało irytację Ameryki i jej sojuszników z proukraińskiej koalicji. Ale spróbujmy zrozumieć Niemców. Ich wizja historii i polityki przed rokiem się zawaliła. Zmiana wymaga czasu i wsparcia. Także ze strony Polski.
Dlaczego kanclerz Olaf Scholz ociągał się z wysłaniem czołgów na Ukrainę? I co będzie dalej po podjęciu tej decyzji? Rozmowa z Piotrem Burasem z EFCR.
Worek z leopardami się rozwiązał, Ukraina dostanie sprzęt, z którego da się złożyć co najmniej dwa bataliony czołgów, i to nie licząc abramsów, challengerów i leclerców. Rosyjski Telegram zakipiał ze złości.