Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

402. dzień wojny. Czołgowa zapaść w Rosji? Zachód się cieszy, Rosjanie się nie przejmują

Rosyjskie czołgi T-72 B3 podczas próby parady wojskowej z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie, 7 maja 2021 r. Rosyjskie czołgi T-72 B3 podczas próby parady wojskowej z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie, 7 maja 2021 r. Evgenia Novozhenina / Reuters / Forum
Zaskakujące jest to, że kraj, w którym wyprodukowano najwięcej czołgów na świecie – i jest to niewiele mniej, niż wynosi produkcja czołgów w całej reszcie świata – obecnie nie jest w stanie produkować ich w znaczącej liczbie. Ale czy Rosjanie się tym przejmują? Najwyraźniej nie.

Odpowiedź Dmitrija Pieskowa, rzecznika Kremla, na propozycję Aleksandra Łukaszenki, by podjąć negocjacje pokojowe w sprawie wojny w Ukrainie, mogła zaskoczyć. Pieskow oświadczył, że Rosja nie jest obecnie zainteresowana negocjacjami, bo tylko kontynuowanie działań wojennych gwarantuje jej osiągnięcie założonych celów. Czyli podbój całej Ukrainy. A jak Rosja zamierza to zrobić? W ciągu miesiąca, czyli przez cały marzec, stan rosyjskich zdobyczy powiększył się o 70 km kw. To jest mniej więcej 0,01 proc., a ponieważ Rosjanie lubią zamieniać procenty na promile, to innymi słowy jest to jedna dziesiąta promila. Jak zatem chcą podbić całą Ukrainę? Idąc tym tempem, jej zdobycie w całości zajęłoby im 714 lat. Tyle że nie ma co się cieszyć, bo Zachód nie będzie dostarczał Ukrainie uzbrojenia ani przez 700 lat, ani nawet przez siedem. Ten rok musi być rozstrzygający. Ile Ukraina odbije w tym roku, tyle jej. I z tej pozycji można zasiąść do negocjacji, tak sobie przynajmniej myślą zachodni przywódcy.

Krzemiński: Habermas o negocjacjach z Putinem. „Unik w kierunku normatywnej magii”

A tymczasem Rosja niczego negocjować nie chce, co właśnie powiedział Pieskow. No to Houston, mamy problem! Bo Rosjanie nie mają zamiaru przerwać działań wojennych. Mogą sobie rzucać kolejnych zmobilizowanych na front, na przemiał, prowadzić ogień artyleryjski, i tak w nieskończoność. I co dalej? Ano właśnie, czy Ukraina z gorejącym konfliktem zostanie przyjęta do NATO? Przypuszczalnie nie. Wtedy wszystkie kierunki rozwoju sytuacji są możliwe. W pewnym momencie Rosjanie mogą rzucić nowo wyprodukowany sprzęt na front i pokonać wyczerpaną, niewspieraną już Ukrainę. Z drugiej strony w razie braku gotowości Rosji do rozmów pokojowych na koniec tego roku NATO może ponownie wyposażyć okupowany kraj we wszystko, czego będzie potrzebować, pomóc tym samym wyrzucić Rosjan z resztek okupowanych terytoriów i wtedy przyjąć Ukrainę do NATO. Może do tego czasu coś w Rosji pęknie, w najwyższych władzach. Liczyć na to jednak stuprocentowo nie można, bo nawet gdy Putina się od władzy odsunie, to znajdzie się inny, jemu podobny albo gorszy.

Sytuacja jest dość trudna i trzeba szukać rozwiązania na wypadek, gdyby faktycznie Rosja niczego nie chciała negocjować, lecz zamiast tego prowadziła tę wojnę latami, choćby niczego nie zdobywając, a jedynie tkwiąc w miejscu i wysyłając do bezowocnych szturmów kolejnych „mobików”.

Na wypadek właśnie takiej sytuacji Unia Europejska omawiała potajemnie możliwość wysłania „misji pokojowej” na granicę Ukrainy, by przeciwstawiać się kolejnym agresjom Rosji. Cała sprawa pozostałaby tajna, gdyby nie wypaplał tego Viktor Orbán, wywołując ostrą reakcję Kremla. Jak się można było spodziewać, Rosja oficjalnie oświadczyła, że takich sił pokojowych nie ma zamiaru uznawać i że może się to skończyć jak w byłej Jugosławii, gdzie siły pokojowe były bardzo często brane na cel przez walczące strony.

Czytaj także: Putin przyłapał NATO w momencie leniwego wybudzania się

Rosja o żadnym przerwaniu ognia nie chce słyszeć i nie ma zamiaru niczego negocjować, ponieważ ma świadomość, że jak tylko skończy się zachodnia pomoc militarna, a ta w końcu się skończy, to Ukraina upadnie. Wtedy znajdzie się odpowiednich kolaborantów, osadzi w Kijowie jako rzekomo ukraińskie, a w istocie posłuszne sobie władze, a wszelki opór stłumi się brutalnym terrorem.

I nagle dochodzimy do wniosku, że Rosja tak samo może postąpić z kolejnymi krajami, przy czym dobrze by było najpierw wyprowadzić je z zachodnich struktur. Takie Węgry już są jedną nogą poza nimi, tam się udało. W Polsce szanse są bardzo duże. I gdyby na taki kraj napaść, a następnie w obliczu twardego oporu utknąć, to można tak mielić mięso w nieskończoność. Aż przeciwnik zostanie kompletnie wyczerpany i zaczną się w jego szeregach wewnętrzne podziały i konflikty. Tak to się robi „in the Russian style”.

A na frontach bez zmian. Ataki Rosjanie prowadzili od Swiatowego po Kreminną we wszelkich możliwych miejscach. Nie były to ataki silne i wszystkie zostały odparte. Z kolei na południe od Dońca nadal w centrum walk pozostaje Bachmut, gdzie znów rosyjskie wojska poczyniły pewien postęp, przesuwając się kilka ulic dalej. Obrońcy trzymają już coraz mniejszą część miasta, ale nadal się bronią. Poza miastem mimo uporczywych ataków Rosjanie nie zdołali się posunąć. Mało tego, 7 km na południowy zachód od miasta, w rejonie wsi nazywanej Krasne Iwaniwskie, ukraińskie wojska przeprowadziły wczoraj zorganizowany kontratak i odzyskały pewną część terenu.

Drugie wielkie ognisko walk w Ukrainie to rejon Doniecka, a szczególnie położone na północ od niego miasteczko Awdijiwka. Rosjanie prowadzili tam – a także w innych miejscach pod Donieckiem – silne ataki, sytuacja pozostała jednak bez zmian. Dalej na zachód od Doniecka Rosjanie nie nacierali, nadal trwają tam przygotowania obronne, budowane są nowe umocnienia, zwożona jest amunicja. A wojska przypuszczalnie są doszkalane, bo żołnierz nudzić się nie może. Dobry dowódca dba o żołnierzy, a przede wszystkim o to, by się nie nudzili nawet przez chwilę. Zawsze znajdzie im jakieś porywające zajęcie: a to kopanie transzei, a to dodatkowe szkolenie taktyczne lub rozładunek amunicji z ciężarówki. Bo w wojsku życie jest zawsze ciekawe i zajmujące. Tak, „zajmujące” to chyba właściwe słowo.

Czytaj także: Armia Rosji to latający cyrk Monty Pythona. Ale trzeba się jej bać

Produkcja czołgów w Rosji

Obecnie w Rosji są trzy zakłady produkujące pancerne pojazdy gąsienicowe, nie licząc zakładów produkujących działa samobieżne. Te ostatnie powstają w zakładach Uraltransmasz w Jekaterynburgu, czyli dawnym Swierdłowsku. Tu produkuje się działa 2S19 Msta kal. 152 mm, wcześniej wypuszczano też działa 2S3 Akacja (samobieżna haubica kal. 152 mm) i 2S5 Hiacynt (samobieżna armata kal. 152 mm), a także moździerz 2S4 Tulipan. Działa dużego kalibru (203 mm), haubice samobieżne 2S7 Pion oraz 2S7M Małka produkował petersburski zakład znany jako LKZ – Leningradzkie Kirowskie Zakłady, powstały za czasów carskich jako Zakłady Putiłowskie. Były czasy, że i tam produkowano czołgi, najpierw ciężkie KW (Kliment Woroszyłow), a później IS-1, IS-2 i IS-3, a po II wojnie światowej IS-4 i IS-8. Rozszyfrowaliście skrót IS? A jakże – Iosif Stalin (Иосиф Сталин). Po 1953 r. nazwa Iosif Stalin przestała być trendy i ostatni czołg ciężki produkowany w ZSRR, IS-8, przemianowano na T-10. Produkcja czołgu w LKZ zakończyła się w 1966 r. i zakład dostał do produkcji działa samobieżne 2S7 Pion. Ale w 1986 r. produkcja czołgów do Leningradu (Petersburga) wróciła, w 1976 r. zaczęto tam wytwarzać nowoczesny wóz T-80 napędzany turbiną gazową. Produkcję czołgów w odmianie T-80U zakończono tam definitywnie w 1998 r. i od tamtej pory zakłady produkują głównie ciężkie cywilne ciągniki Kirowiec.

Obecnie czołgi w Rosji produkowane są w dwóch zakładach: Uralwagonzawod w Niżnym Tagile oraz w Omskim Zakładzie Budowy Maszyn Transportowych – Omsktransmasz w Omsku. Ten ostatni to taki ubogi krewny, w ostatnim okresie prowadzono w nim głównie modernizacje czołgów (na przykład T-80B do postaci T-80BWM) oraz wytwarzano podzespoły do czołgów produkowanych w Niżnym Tagile, głównie część jezdną T-72 czy T-90.

Po tym, jak po rozpadzie ZSRR charkowski zakład ChPZ pozostał w Ukrainie, wielki kombinat Uralwagonzawod z Niżnego Tagiła stał się głównym rosyjskim producentem czołgów. W Charkowie z kolei w latach 1964–87 produkowano T-64, a później do 1991 r. – T-80UD (jedyna odmiana tego wozu z silnikiem Diesla). Potem zakład zajmował się głównie produkcją części zamiennych i remontami, zbudowano w nim też niewiele ukraińskich czołgów T-84 Bułat.

Czytaj także: Brzozy, szyny, blacha, beton, improwizacja. Cudowna rosyjska broń

Kiedy Uralwagonzawod został w Rosji głównym producentem czołgów, postanowiono skoncentrować się na produkcji sprawdzonych T-72 w najnowszych odmianach T-72B3M oraz na nowych T-90, a później ich unowocześnionej odmianie T-90M Proryw. Niewielką liczbę nowoczesnych T-72 produkowano też w ostatnim okresie w Omsku, w Omsktransmasz.

Dziś okazuje się, że Rosjanom brakuje kilku ważnych rzeczy. Po pierwsze, nie ma wysokotechnologicznej bazy elementowej takiej jak mikroprocesory, potrzebne w komputerze balistycznym, a czasem też w układach automatycznej regulacji silników. Po drugie, brakuje układów elektrooptycznych, głównie kamer termowizyjnych. I po trzecie wreszcie, brakuje precyzyjnych łożysk tocznych zdolnych do przenoszenia wysokich obciążeń. Próbuje się zastąpić brakujące elementy tymi, które są wytwarzane w Rosji, ale ich jakość jest bardzo niska, a odsetek braków tak wielki, że oba zakłady są obecnie w stanie produkować jedynie T-72B3M w zubożonej wersji, znanej umownie jako Model 2022 (Obraziec 2022). Liczba produkowanych czołgów nie przekracza 20 miesięcznie w Uralwagonzawod i nieco mniej w Omsktransmasz, razem więc jakieś 35 wozów na miesiąc. Czyli w skali roku 420 czołgów, podczas gdy przez rok w Ukrainie stracono ich ponad 2 tys.

Czytaj także: Co zmienią w Ukrainie zachodnie czołgi? Są dwa „ale”

Sprawa jest oczywista – póki co Rosji czołgów dramatycznie brakuje. Można się ratować remontami setek T-72 czy T-80, które znajdują się w składach, choć czasem w mocno zdekompletowanym stanie i doprowadzenie ich do stanu używalności wymaga przeprowadzenia poważnego remontu. Jest to możliwe w zakładach produkcyjnych właśnie w Niżnym Tagile i Omsku, które są w stanie wyprodukować wiele brakujących części, a których moce przerobowe i tak nie są wykorzystywane nawet w małej części. Czasem wymaga to też tzw. kanibalizmu technicznego, czyli złożenia jednego sprawnego wozu z dwóch „wydmuszek”, które stojąc w składach, zostały obrobione ze wszystkiego, co się dało sprzedać.

Trzecim zakładem „pancernym” jest Kurganmaszzavod w Kurganiu, w południowej części Uralu. Od wielu lat jest to jedyny producent bojowych wozów piechoty, od BMP-1 po obecnie produkowane BMP-3. I tutaj sytuacja jest dokładnie taka sama jak w dwóch zakładach „czołgowych”.

I tak nie ma co się cieszyć. W czasach słusznie minionych Sowieci produkowali czołgi bez sprowadzania z Zachodu jakichkolwiek części. Od rozpadu ZSRR przez kolejne 15 lat Rosja staczała się jednak technologicznie. Głęboka zapaść przemysłu zbrojeniowego i elektronicznego spowodowała, że przez degradację parku maszynowego i z powodu odejścia wykwalifikowanego personelu utracono nawet wcześniej opanowane technologie. O ile jeszcze w latach 70. biura konstrukcyjne, ostro między sobą konkurując, tworzyły naprawdę dobrą technikę wojskową (na moim Su-22 wszystko działało wspaniale i rzadko się coś psuło, a możliwości systemu celowniczego i nawigacyjnego – jak na połowę lat 80. – imponowały), o tyle potem sowiecki i rosyjski przemysł zbrojeniowy zaczął toczyć rak z przerzutami. Miał on swoją pożywkę we wszechobecnej korupcji i nepotyzmie (stanowiska w biurach konstrukcyjnych zaczęły dostawać kompletne miernoty, ale za to dobrze umocowane rodzinnie bądź politycznie). I przez kolejne lata rosyjski przemysł nie był w stanie wytworzyć nic, co by spełniało wymagania wojskowe, a w produkcji systemów elektrooptycznych kompletnie się zatrzymał w miejscu. Polegano na łatwym imporcie, a teraz wszystko trzeba odtwarzać od zera. Zanim w Rosji zacznie się produkcja wysokotechnologicznych elementów elektronicznych i optoelektronicznych, minie kilka lat.

Czytaj także: „Tank heavy” à la Rosja. Ciężki grzech na polu bitwy

Ale jak Rosjanie do tego w końcu dojdą, to znów rozwiną produkcję czołgów i samolotów bojowych pełną parą. Nie ma co się łudzić.

Po co Rosjanom czołgi?

Całą tą czołgową zapaścią, z której tak cieszy się Zachód, Rosjanie się nie przejmują. Oczywiście za kilka lat nowoczesne czołgi będą bardzo potrzebne i to w dużej liczbie, bo być może Rosję czeka bardzo ważne starcie z Polską. A to już nie przelewki, bo za Polską stoją państwa NATO. Póki co – stoją murem, bo jak się w końcu wypiszemy z EU, zabierając swoje zabawki i wracając na swoje podwórko, to ten mur zacznie się niestety chwiać. Ale i tak Rosja musi się nieźle przygotować.

Czytaj także: Nie lekceważmy Rosji. Bo co, jeśli jednak pokona Ukrainę

A póki co w Ukrainie wystarczą „mobiki” rzucani do szturmu bez opamiętania i działa pompujące setki pocisków w ukraińskie wojska. Oby jak najdłużej. Oby przez kilka kolejnych lat, bo wówczas Ukraina pęknie. Nie da rady, możliwości stawiania oporu się wyczerpią, skończą się poborowi, skończy się pomoc Zachodu, bo Zachód nie jest w stanie oddawać takich ilości uzbrojenia Ukrainie. Sytuacja jest naprawdę patowa, bo Rosjanie niestety nie odpuszczą – taki mają plan, na co wskazują i słowa Pieskowa o „nieplanowaniu negocjacji”, i Orbána o tym, że EU rozważa „misję pokojową”. Bo jak inaczej zatrzymać Rosjan? Przecież nawet jeśli się ich wyrzuci poza Ukrainę, nadal będą wyprowadzali krwawe szturmy przez granicę, ich artyleria nadal będzie strzelać dokąd sięgnie, a irańskie drony wciąż będą przylatywać w głąb Ukrainy. Do uśmiechniętej śmierci. A tak się przecież funkcjonować nie da.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Gra w Zielony Ład. W tym gorącym sporze najbardziej szkodzi tępa propaganda

To dziś najważniejszy i najbardziej emocjonalny unijny spór, w którym argumenty rzeczowe mieszają się z dezinformacją i tępą propagandą.

Edwin Bendyk
07.05.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną