Sytuacja w związku z pandemią wciąż jest „nienormalna”. Wiedza i umiejętności, kolokwialnie mówiąc, nie układają się uczniom w głowie tak jak wcześniej. Czas wreszcie coś z tym zrobić – mówi Zofia Grudzińska, nauczycielka i działaczka społeczna.
Tegoroczni ósmoklasiści mają mimo wszystko więcej szczęścia od ubiegłorocznych. Do samego końca nauki lekcje, nawet jeśli zdalne, jednak się odbywały.
Minie wiele czasu, zanim dzieci mentalnie wrócą do stanu sprzed pandemii. Podniesienie im teraz poprzeczki na pierwszym w życiu egzaminie jest wysoce nieodpowiednie.
Lepszy jest błąd niż nicnierobienie. A tak właśnie zachowuje się MEiN – nie robi nic ponad rozsyłanie zapewnień, że egzaminy w maju się odbędą i już.
W pewnym sensie to zabawne, że minister zapowiedział ułatwienia na egzaminach, uzasadniając to przerwami w kształceniu w ostatnich latach, po czym jego szef zapowiedział... wielodniową labę.
Ktoś pyta rodzica, z iloma punktami dostał się do liceum. Odpowiada, że za jego czasów były egzaminy wstępne. No to ile miał punktów z tego egzaminu? Nie było punktów.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski powiedział, że wyniki badań, jakim poddano nauczycieli w Łodzi, są interesujące. Zawsze tak mówię, gdy nie wiem, co powiedzieć.
W obliczu epidemii rząd nie poszedł po rozum do głowy, tylko dał nam i naszym uczniom to, co zwykle. Na piśmie stek bzdur, a w mowie zapewne coś takiego: „Róbcie tak, aby było dobrze, a naszymi wytycznymi za bardzo się nie przejmujcie”.
O mamo! – to najbardziej cenzuralna z nauczycielskich reakcji na konferencję prasową premiera Morawieckiego i ministra edukacji, którzy przedstawili harmonogram dalszego otwierania placówek oświatowych.
Znamy daty egzaminów maturalnych, ale szczegółów ich przeprowadzenia – wciąż nie. Skrajne emocje budzi też termin powrotu do szkół i związane z tym zasiłki opiekuńcze.