Czy to zmowa? Rekrutacja do liceów może zostać wywrócona do góry nogami. Współczuję uczniom
W liceach i technikach mamy obecnie szczyt rekrutacji. Rodzice przynoszą do wybranej szkoły kopie świadectwa ukończenia podstawówki swoich dzieci oraz zaświadczenia o wynikach egzaminu, a system przelicza to na punkty. Odbieramy te dokumenty i dowiadujemy się, że punktów niebawem będzie więcej, gdyż nastolatki nie akceptują wyników. Będą się odwoływać.
Największy sprzeciw wywołują wyniki egzaminu z języka polskiego. Słyszę, że nie tylko pojedyncze osoby, ale wręcz całe klasy umówiły się, że złożą odwołanie. Są szkoły – mówią rodzice – gdzie podobno wszyscy otrzymali 0 pkt za walory językowe wypracowania. Znaczy to, że żaden uczeń nie nauczył się w tej placówce pisać. To skąd się wzięły piątki i szóstki na świadectwach oraz całkiem sporo punktów za egzamin z polskiego, skoro dzieci nie potrafią pisać po polsku? Przecież 0 pkt oznacza, że tekst jest niezrozumiałym bełkotem. A to nieprawda.
Nawet punkt robi różnicę
Rodzice chcą wiedzieć, czy w regulaminie rekrutacji przewidziano sytuację, że kandydat po odwołaniu otrzyma więcej punktów niż pierwotnie. I co wtedy? Mówią, iż spodziewają się nawet 8–10 pkt więcej, a to naprawdę może wiele zmienić. Nawet 1 pkt robi różnicę w naborze, a co dopiero 10. Prosimy, żeby rodzic natychmiast po rozpatrzeniu odwołania przyniósł nam nowe zaświadczenie, wtedy system uwzględni tę zmianę. Okazuje się jednak, że to niemożliwe, gdyż Okręgowa Komisja Egzaminacyjna wyda decyzję znacznie później.