75 lat temu Walt Disney stworzył Myszkę Miki. Najpierw zachwycała widzów, później nudziła, dziś niektórych irytuje jako produkt nachalnej amerykańskiej kultury masowej. Ale wszyscy ją znają.
Japońska animacja, zwana anime, to rozrywka masowa, a jednocześnie sztuka wywodząca się z bogatej tradycji tamtejszego komiksu. Najsławniejszym twórcą w tej branży jest Hayao Miyazaki, uhonorowany ostatnio Oscarem za film „W krainie bogów”, który wchodzi właśnie na ekrany naszych kin.
Tydzień temu życie Tomasza Bagińskiego stanęło na głowie. Dziesiątki wywiadów, sesje zdjęciowe i inne objawy masowego zainteresowania to efekt nominacji do Oscara „Katedry” – filmu animowanego autorstwa 27-letniego twórcy.
Filmy dla dzieci dorośli oglądali zawsze, jednak bez większych emocji, czemu trudno się dziwić. Dopiero od niedawna chodzą na nie dla własnej przyjemności. Kwestie, którymi operują bohaterowie dziecięcych filmów, są bowiem dowcipniejsze niż dialogi wielu polskich komedii. Mówienie dialogami ze „Shreka” albo z drugiej części „Asterixa” – aktorskiej wersji słynnego komiksu René Gościnnego i Alberta Uderzo – stało się modne.
Youzeck to jest Youzeck, a nie żaden Józek: niby typ swojski, bosy, w cajgowych portkach i z wsiową fujarką, ale jednocześnie najprawdziwszy światowiec przekraczający wszelkie granice – geograficzne, czasowe i kulturowe. Youzeck jest głównym bohaterem pełnometrażowego animowanego filmu Andrzeja Czeczota „Eden”.
W 1987 r. stojąca na krawędzi bankructwa japońska firma Square zatytułowała wydaną przez siebie grę komputerową „Final Fantasy”, bo wszystko wskazywało, że będzie to jej ostatnie dzieło. W 2001 r. dziesiąta część „Final Fantasy” bije rekordy sprzedaży, zaś na ekrany kin na świecie wszedł przełomowy film animowany pod tym samym tytułem.
Komputerowa bajka o zielonym, gburowatym potworze o imieniu Shrek zrealizowana w Dreamworks SKG (Stevena Spielberga, Jeffreya Katzenberga i Davida Geffena) zachwiała potęgą Walt Disney Company. Tylko w Ameryce wpływy z dystrybucji „Shreka” przekroczyły już 200 mln dol. Tak szybko tak dobrego wyniku nie osiągnął dawno żaden disneyowski film. Poza tym „Shrek”, który bije również u nas rekordy popularności, jest parodią klasycznej bajki z Myszką Miki w roli głównej. Co się dzieje? Czyżby kino Disneya, będące sercem i duszą koncernu, nagle przestalo się dzieciom podobać?
Ktoś mądry powiedział kiedyś, że filmy dla dzieci trzeba robić tak jak dla dorosłych, tylko trochę lepiej. W ostatnim czasie uczestniczyłem jako nieletni juror w sześciu festiwalach filmów dla dzieci oraz młodzieży i mogę powiedzieć jedno: niewielu współczesnych reżyserów bierze sobie do serca tę prawdę.
"Tarzan wśród małp" wraca! "Upiór w Operze" wraca! Te dwie popularne fantazje sensacyjne sprzed wieku niespodziewanie odżyły na progu roku 2000.