Najwięksi dostawcy indeksów giełdowych wykreślili z nich rosyjskie spółki. Skorzystać na tym mogą duże firmy z Polski.
Rozprzestrzenianie się delty wywołało falę wyprzedaży na europejskich giełdach. Polski WIG20 spadł o 2,3 proc., to najgorszy jego wynik od pół roku. Dziś lekkie odreagowanie, WIG20 przed południem zyskiwał niecały 1 proc.
Amerykański indeks Dow Jones stracił w jeden dzień 9,99 proc., najwięcej od krachu giełdowego 1987. Polski WIG20 spadł o 13,3 proc. To z kolei najwyższy dzienny spadek w historii rodzimej giełdy.
Im dłużej trwa dobra koniunktura, tym bardziej wszyscy boją się krachu. A amerykański prezydent tradycyjnie podgrzewa atmosferę.
Po kilku dniach uspokojenia warszawska giełda znowu tonie. Był moment, że w czwartek dzienny kurs WIG spadał o… 8,6 proc. Ostatecznie skończył pod kreską „tylko” o 5,8 proc. W tym roku jeszcze nie było tak źle. Gorzej, że to pewnie nie koniec zjazdu.
Szef Fed, Ben Bernanke, ma ogromny wpływ na to, jak potoczą się losy amerykańskiej gospodarki, a pośrednio także na losy świata.
Mimo wielkich giełdowych klęsk Amerykanie masowo wracają do gry na giełdzie. To kolejny dowód, że ludzie w swych decyzjach ekonomicznych wcale nie kierują się racjonalnymi motywami.
Kiedy 13 marca indeks Dow Jones (średnie ceny akcji największych amerykańskich firm) spadł poniżej 10 tys. punktów, a co gorsza wskaź-nik giełdy wysokiej techniki NASDAQ stracił jeszcze bardziej – wydawało się, że do czarnej kolekcji pechowych poniedziałków (1929, 1987, 1997, 2000) przybył jeszcze jeden. W piątek wiadomości o kolejnym finansowym końcu świata zeszły z pierwszych stron gazet, ale w sobotę wróciły.