Mimo wszelkich niekonsekwencji spektakl jest bardzo emocjonalny, a przyczynia się do tego znakomite prowadzenie muzyczne przez Tadeusza Kozłowskiego.
Ostatnia opera 80-letniego Verdiego „Falstaff” nie jest w Polsce grywana tak często, jak na to zasługuje.
Zarzucano tej operze, że ma libretto zagmatwane i kiczowate, dziś mówi się: jak w filmach klasy B. Jednak płynie ono wartko i daje śpiewakom okazję do wykazania się umiejętnościami nie tylko wokalnymi, ale także dramatycznymi.
Spektakl sprzed 9 lat z Opery Niderlandzkiej w Amsterdamie, w reżyserii Niemca Willy’ego Deckera, rozpoczął w Warszawie Rok Verdiego.
Realizatorki próbowały na siłę godzić libretto z prawdą historyczną.
Serwisy plotkarskie podały, że w "Traviacie", najnowszej operowej realizacji Mariusza Trelińskiego, wystąpi Ewa Szabatin, Rafał Maserak i inni celebryci. O co chodzi? Pytamy o to samego reżysera.
Verdi umarł sto lat temu, ale jego nazwisko nieprzerwanie utrzymuje się na afiszu. Współczesny teatr operowy nie istnieje bez Verdiego. Oczywiście teraz, ze względu na rocznicę, zapanowało powszechne ożywienie i na słynnych scenach Mediolanu, Wiednia, Berlina, Monachium, Nowego Jorku odbywają się okazjonalne festiwale i premiery.