Sanocki artysta utrwala przodków rodzin z Podkarpacia na ściennych obrazach nazywanych drewnalami.
Po sterowanych komputerowo podświetlanych fontannach i po pomniczkach-ławeczkach polskie miasta odkryły nowy pomysł: murale. Malowidła na murach mnożą się więc gwałtownie, choć nie zawsze sensownie. I ciekawie ewoluują.
Kibolskie graffiti pojawiały się w czasach antycznych, malowane fallusy miały zapewnić szczęście domowi, a w ścianach średniowiecznych kościołów ryto jak na tablicy ogłoszeń. Ludzie piszą na murach, odkąd potrafią pisać.
Nie sztuka malować na murach w dużym mieście. Dlatego norweski Banksy wyjechał na daleką północ, ściągnął tam grafficiarzy z całego świata i odmalowali miasto niemal już nieistniejące.
Okazuje się, że w sztuce malowania po murach Polacy mają szczególne zasługi historyczne, niestety, niedoceniane przez świat. Pozostaje więc lokalna świadomość narodowych sukcesów. Też przyjemna.
Wypisywałem sprayem albo wałkiem MOrdercy. Byłem tym podjarany, ale też czułem strach. Nie jestem bohaterem, nie kręci mnie robienie czegoś, żeby poczuć dreszczyk emocji. Tak wyrażałem bunt, niezgodę - mówi Dariusz Paczkowski.
Paryżanie śledzą każdy ich ruch, robią zdjęcia, piszą posty. Policja od dawna nie robi już nic – udaje, że nie widzi. A merowie płacą, żeby tylko czarny z białym chcieli pokazać się w ich dzielnicy.
Czasy są ciężkie - nic dziwnego, że w cenie jest bezpretensjonalny wygłup. Przynajmniej w Nowym Jorku.
Grafficiarze z całego świata dają upust wyobraźni na jednym za najbardziej znanych i kontrowersyjnych murów świata.
Młodzieżowe subkultury to dla dorosłych zazwyczaj dziwactwo i kłopot. Ale cyberpunk, psychobilli, hip-hop, a nawet wojskowa fala mogą być także źródłem pokaźnych zarobków.